Trochę wciąż nie dowierzam, ale... udało się. Okres w roku, w którym statystycznie mamy najmniejszą szansę na odpowiednią aurę i który od dawna utożsamiam z okresem, w jaki najlepiej byłoby miłośnikowi astronomii zapaść w sen zimowy i obudzić się w marcu, tym razem - chyba naprawdę w drodze wyjątku potwierdzającego regułę - okazał się czasem, kiedy obserwacja jednego z największych hitów 2025 roku okazała się wykonalna. To zarazem dopiero druga po średnio-udanej okultacji Marsa z 2022 roku moja obserwacja zakrycia jasnej planety przez Księżyc w warunkach nocy astronomicznej, ale pierwsza o porze wieczornej. Są to zjawiska na tyle rzadko powtarzalne w danym regionie, że pomimo kilkunastoletniego trwania w tym hobby nie było mi dotąd ani razu nacieszyć oczu widokiem okultacji na ciemnym niebie, chyba że dotyczyło to zakryć dziennych.
Wspominałem w tekście poradnikowym, że nadchodzące zakrycie Saturna będzie pierwszym w Polsce zakryciem widocznym w tak sprzyjających okolicznościach o porze wieczornej od 17 lat. Aby odnaleźć podobne zjawisko w takich okolicznościach musielibyśmy cofnąć się do 1 grudnia 2008 roku, kiedy kilka stopni nad horyzontem nasz satelita zakrywał Wenus. Pamiętam tamtą datę, bo był to mniej więcej okres mojego powrotu do bardziej regularnych obserwacji - byłem wtedy zwarty i gotowy, ale niestety chmury też były zwarte i gotowe - i oczywiście obserwacje kazały mi wybić sobie z głowy. W roku 2012 wielu z nas czekało na zakrycie Jowisza - nocy astronomicznej wtedy nie było, bo w połowie lipca trudno o nią na naszych szerokościach - ale wciąż na przyzwoicie granatowym niebie znacznie lepszym do obserwacji, niż w trakcie zakryć typowo dziennych. Działo się to jednak przed świtem. Podobnie przed świtem miała miejsce okultacja Marsa w grudniu 2022 roku, która dodatkowo pokryła się z opozycją Czerwonej Planety i pełnią Księżyca. Ale wieczorem i w warunkach idealnego pociemnienia nieba - musieliśmy czekać na powtórkę właśnie od 2008 roku. I przez ten kilkunastoletni rozdział trwający po dziś dzień tak atrakcyjnych zakryć nie mieliśmy - pomijając zakrycia dzienne lub około wschodu Słońca.
Tym bardziej cieszy mnie powodzenie, choć nazwałbym je tylko częściowym. Na czas zakrycia niebo było praktycznie całkowicie zaciągnięte warstwą chmur średniego piętra. Gwiazd nie było widać prawie w ogóle, Wenus będąca kilkanaście stopni pod Księżycem rzucała wyraźne halo, a sam Księżyc miał tak osłabione światło przez płynącą warstwę obłoków, że nie było mowy ani o ujrzeniu jego światła popielatego, ani normalnie widocznego gołym okiem Saturna. Do niemal samego końca prognozy sugerowały fiasko, choć nie brakowało w ich wcześniejszych odsłonach wielu rozpogodzeń, a ja parę godzin przed zjawiskiem byłem już właściwie pogodzony z kolejną przegraną.
Lumix GX800K + Olympus M.Zuiko Digital 75-300 mm f/4.8-6.7 ED II na 300mm (ekw. 600mm), f/6.7, ISO 2500, eksp. 1/20 sek.
Okazało się jednak, że mimo pełnego pokrycia nieba chmurami średnimi, zakrycie dało się dostrzec w ograniczonym wymiarze. Co oznacza ograniczenie? Konieczność wykorzystania co najmniej lornetki - Saturn gołym okiem nie był w stanie przebić się przez taką warstwę chmur. Ostatnie chwile przed okultacją i bezpośrednio w trakcie zakrycia, śledziłem więc go z lornetką 10x50 przyklejoną do oczu. Rejestracją zajmował się bezlusterkowiec GX800K z wpiętym Olympusem M.Zuiko Digital 75-300 mm f/4.8-6.7 ED II (realnie 150-600 mm z uwagi na matrycę 4/3) poprawiany tylko co parę chwil aby utrzymać Księżyc w polu widzenia, podczas gdy sam chciałem się nacieszyć jak się tylko dało obserwacją bezpośrednią.
To samo z odkryciem, na czas którego nadeszło znacznie większe rozpogodzenie w otoczeniu Księżyca, które pozwoliło dostrzegać Saturna w lornetce od pierwszych sekund wyłaniania się zza jasnego brzegu sierpa oświetlonego w 25%. Chętnie bym odwrócił kolejność i wybrał tak pogodne niebo na czas zakrycia i warstwę chmur na czas odkrycia, bo widok Saturna skrywającego się za ocieniony brzeg naszego satelity widoczny dzięki światłu popielatemu z pewnością byłby ciekawszy od wyłaniania zza sierpa, tym bardziej, że odkrycie nie przyniosło wcale tak szybkiej widoczności Saturna gołym okiem, jak się spodziewałem.
Przez kilkadziesiąt minut oczekiwania na odkrycie - a czekałem z rosnącą radością widząc jak się wypogadza nad południowym zachodem - niestety zimny wiatr smagał twarz na tyle dotkliwie, że oczy miałem totalnie załzawione. 7 stopni poniżej zera temperatury odczuwalnej to żadna sroga zima, ale jak na standardy ostatnich tygodni chłodek był bardzo wyraźny po poprzedzających ten dzień niemal całonocnych opadach śniegu i chyba właśnie to załzawienie oczu było bezpośrednią przyczyną, że mimo bezchmurnego nieba w otoczeniu Księżyca na czas odkrycia Saturna - gołym okiem planetę ujrzałem dopiero kwadrans po odkryciu (!). W lornetce nie było tego problemu dzięki większemu powiększeniu, ale bez dodatkowej optyki miałem widzenie podwójnej jeśli niepotrójnej jasnej krawędzi Księżyca, w czym drobniutki znacznie ciemniejszy Saturn musiał przegrać będąc tuż przy tej krawędzi.
Odkrywanie Saturna zza jasnego brzegu Księżyca. Lumix GX800K + Olympus M.Zuiko Digital 75-300 mm f/4.8-6.7 ED II na 300mm (ekw. 600mm), f/6.7 - stop-klatki z filmu (całość nagrania dostępna powyżej)
Z uwagi na obserwacje lornetką, nie było mowy o oglądaniu poszczególnych etapów zakrycia/odkrycia w szczegółowości obrazu teleskopowego. Zrezygnowałem z taszczenia ze sobą Maka 127, bo prognoza była tak fatalna, a realny widok nieba tak bardzo z tą prognozą się pokrywający, że nawet samo wyjście w teren było dyskusyjne - a które odbyłem wychodząc z takim nastawieniem aby chociaż sumienie było spokojne, że się wyszło i spróbowało zamiast oddawać zwycięstwo chmurom walkowerem. W rejestracji dzięki ekwiwalentowi 600 mm ogniskowej udało się na niektórych kadrach złapać wrzecionkowaty kształt planety dzięki pierścieniom ją otaczającym oraz gwiazdę 85 Aqr, która dzięki bliskości Saturna przypominała jeden z ponad 140 jego satelitów.
Po 4 stycznia 2011 roku, kiedy przegrałem z chmurami w trakcie najgłębszego w minionej dekadzie częściowego zaćmienia Słońca, ten sam dzień 14 lat później został w sporej mierze odczarowany. Nie uznaję tej obserwacji za zrealizowanie "planu marzeń" jaki miałem na to zakrycie, ale zarazem to co udało się osiągnąć stanowi dla mnie znacznie więcej od "planu minimum". Przyjemna obserwacja zakrycia i odkrycia w lornetce, prawie autonomiczna (z paroma poprawkami pozycji aparatu) rejestracja obu etapów na teleobiektywie, przy akceptowalnym poziomie zachmurzenia w czas zakrycia i bezchmurnym wręcz niebem w momencie odkrycia - naprawdę duża radość i swego rodzaju ulga, że chmury na początek 2025 roku nie strzeliły mojemu morale brzydkiego hat-tricka: po zachmurzeniu w trakcie noworocznej ciężkiej burzy magnetycznej i w noc poprzedzającą zakrycie z maksimum obfitych Kwadrantydów byłem przekonany, że i zakrycie Saturna mogę przekreślić. Koniec końców, jednak znów doświadczyłem małego pogodowego cudu.
Lumix GX800K + Olympus M.Zuiko Digital 75-300 mm f/4.8-6.7 ED II na 300mm (ekw. 600mm) + crop, ISO 2500, eksp. 1/25 sek.
OKULTACJA SATURNA 4 I 2025 A.D. | GALERIA CZYTELNIKÓW
Autorka: Agnieszka Zygmunt
Autor: Andrzej Matuszek
Autor: Andrzej Matuszek
Autor: Andrzej Matuszek
Fot. Anna Puzio
Autorka: Ewa Siwińska
Autorka: Magdalena Korczyńska
Autor: Piotr Jarzębowski
Autor: Przemysław Baraniecki
Autor: Tomasz Rąpała
ftytBądź na bieżąco z tekstami, zapowiedziami, alarmami zorzowymi i wiele więcej - dołącz do stałych czytelników blogana Facebooku, obserwuj blogna X (Twitter), subskrybuj materiały na kanale YouTube lub zapisz się doNewslettera.
WIelkie dzięki za foty
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=YJKJO3UST10
Ekstra! Widzę, że chyba całkiem nieźle się rozpogodziło na obie części, fajnie!
Usuń