Poranek od początku był bardzo pogodny, zachmurzenie niskimi chmurami nie przekraczało 20%. Prognozy o najczarniejszym scenariuszu już w tym momencie mocno rozmijały się z rzeczywistością, która okazywała się prawie o 180 stopni odwrotna od fatalnego poziomu zachmurzenia wyliczanego przez część modeli. Pozwalało to z pewną dozą spokoju czynić przygotowania do obserwacji, choć o braku napięcia nie było mowy - widząc zdjęcia satelitarne z EUMETSAT i dynamikę z jaką chmury przewalają się nad Polską było jasne, że nawet jeśli coś się uda zdziałać to wszystko będzie się działo w dużej przeplatance pogodowej.
Około 10:40 CEST na pół godziny przed I kontaktem tarczy Księżyca i Słońca zachmurzenie zrobiło się znacznie poważniejsze - Słońce przez filtr ND-5 było zupełnie niewidoczne. Jednocześnie wciąż widocznych było mnóstwo przedarć między chmurami na południowo-zachodnim niebie, które świadczyły o nadchodzącej niebawem poprawie. I rzeczywiście kilka minut po godz. 11:00 było chmur zdecydowanie mniej, na tyle, że już nie można było ich traktować jako naturalnego filtru słonecznego.
W odróżnieniu od obserwacji częściowego zaćmienia Słońca z 10 czerwca 2021 roku, tym razem nie nastawiałem się na rejestrację I kontaktu chcąc spróbować dokładnie go dostrzec wizualnie. Początek zaćmienia - I kontakt - nastąpił o godz. 11:11 CEST na wysokości niecałych 22 stopni nad horyzontem. Choć nie była to obserwacja w stanie bezchmurnego nieba i część obłoków nadal przepływała przed Słońcem, wspaniale było ujrzeć pierwsze chwile nasuwania się pełnej nierówności krawędzi tarczy księżycowej na krawędź Dziennej Gwiazdy. Mając do dyspozycji system Maksutowa, pomimo chmur zdecydowanie łatwiej było ten moment uchwycić z przyklejonym do okularu okiem, niż gdy podobnej obserwacji próbowałem dokonać 7 lat wcześniej z refraktorem 90/910 - choć wciąż pod ręką i sporadycznie używany to jednak wyraźnie w tyle w kwestii ostrości obrazu.
Po kilku minutach od rozpoczęcia zaćmienia i opadnięciu pierwszych emocji, które w okolicach I kontaktu zawsze zdają się być na tym samym wysokim poziomie, wykręciłem okular i podpiąłem aparat by spróbować złapać w kadr na pamiątkę tyle z tego zaćmienia, ile pogoda pozwoli dostrzec. A póki pozwalała na więcej, niż założyłem w planie minimum to warto było zamiennie rejestrować i obserwować, korzystając z jak się później miało okazać jednej z najszczęśliwszych lokalizacji w kraju (choć i tak dalekiej od pogodowego ideału, który w Polsce nigdzie dziś nie wystąpił).
Kilkanaście minut po rozpoczęciu zjawiska, zaćmienie dorównało już poziom fazy maksymalnej z ubiegłorocznego zjawiska, kiedy mogliśmy w najlepszym razie ujrzeć około 16% tarczy słonecznej zakrytej przez naszego satelitę. Pięknie było patrzeć jak zaćmienie się pogłębia, a zarazem staje się widoczne w kompletnie pozbawionym chmur rozpogodzeniu, jakie zajmowało z dobre 2/3 całego firmamentu. Było widać nisko nad horyzontem, że kolejna porcja chmur czai się w sąsiednich regionach i za jakiś czas i tu zakryje niebo, ale była na tyle odległa, że nie trzeba było się specjalnie zamartwiać. Od tego momentu praktycznie do kwadransa po fazie maksymalnej około 12:35 zaćmienie można było podziwiać przy zupełnym braku chmur lub z ich nieznaczną obecnością nie odgrywającą roli w pogarszaniu widoczności zjawiska.
Fot 1-3. 1: Kilka minut po I kontakcie. Wciąż sporo chmur, ale obserwacje wykonalne. 2: Zbliżenie na krawędź Księżyca około 30 minut po rozpoczęciu zaćmienia - widoczne liczne nierówności terenu obrazujące wzniesienia i zagłębienia terenu księżycowej powierzchni. 3: Około 30 minut przed fazą maksymalną.
Dziś nasza Dzienna Gwiazda obrodziła w więcej regionów aktywnych, niż podczas zaćmienia z 2021 roku i dzięki temu nie była tak "nudna" jak można było się obawiać w razie obniżonej produkcji plam - szczęśliwie dla obserwatorów 25. cykl aktywności słonecznej od początku pnie się do góry znacznie szybciej i wyraźniej względem oficjalnej prognozy i dzięki temu już teraz, w końcówce 3. roku bieżącego cyklu tarcza słoneczna dzieje się więcej niż powinno. Dziś tarcza Dziennej Gwiazdy była przyozdobiona czterema grupami plam. Żadna z nich nie była kolosem pod względem powierzchni, dwie z nich stanowiły "drobnicę" trudną do ujrzenia w lornetce (AR3130, AR3132 w centrum tarczy), dwie kolejne to większe obszary aktywne z wyraźnie zaznaczonymi cieniami i półcieniami, znajdujące się niemal po przeciwnych stronach tarczy, przy północno-wschodniej (AR3131) i południowo-zachodniej krawędzi (AR3126). Zakrycie grupy plam 3131 przez Księżyc dość wyraźnie udało się zarejestrować na nagraniu, kiedy głębokość zaćmienia zbliżała się już do fazy maksymalnej, pozostawiając nieco ponad połowę tarczy Słońca widoczną jak dotychczas.
Fot. 4-6. 4: Inny kadr w 30 minut przed fazą maksymalną. 5: Około 18 minut przed najgłębszym zanurzeniem Księżyca na tarczę słoneczną płat zachmurzenia umożliwił obserwację i rejestrację zjawiska bez filtru słonecznego. Tu filtrem naturalnym jest zachmurzenie. 6: Około 10 minut przed największym zaćmieniem. Widoczna jeszcze grupa plam 3131, która została zakryta przez Księżyc chwilę przed fazą maksymalną.
Fot. 7-9. 7: Faza maksymalna 41,04% w trybie Full-Frame (ogniskowa 1500 mm). Kulminacyjny moment zjawiska widoczny był praktycznie bez obecności chmur w tym regionie firmamentu. 8: Faza maksymalna w trybie APS-C (ogniskowa 2250 mm). Obszar aktywny 3131 już niewidoczny za krawędzią tarczy Księżyca. 9: Ostatni kadr wykonany o godz. 12:47 CEST, około 40 minut przed końcem zaćmienia - później zachmurzenie zgęstniało na tyle, że zjawisko pozostało już niedostrzegalne, uniemożliwiając obserwacje III kontaktu około godz. 13:30 CEST, gdy zaćmienie ostatecznie się zakończyło.
Już w tym momencie byłem i pozostałbym całkowite spełniony, nawet gdyby z sekundy na sekundę zrobiło się zachmurzenie całkowite. Naprawdę nie sądziłem, że od początku zaćmienia aż do fazy maksymalnej i jeszcze około kwadrans później uda się dziś tyle zwojować przy tak loteryjnej przeplatance chmur, opadów i rozpogodzeń. Już w tym momencie wiedziałem, że wykonywany jest nie tylko plan minimum z nawiązką pomnożoną o tysiąc procent, ale i plan, jakiego nie oczekiwałem nawet w najbardziej optymistycznych założeniach, w ramach których miałem nadzieję na chociaż kwadrans obserwacji po rozpoczęciu zaćmienia, w pobliżu najgłębszego zanurzenia Księżyca ku centrum tarczy słonecznej i jakiś czas po maksimum. Właściwie to wciąż, nawet teraz pisząc te słowa, trudno mi uwierzyć w poziom łaskawości nieba w obliczu tak pesymistycznych prognoz, ale wychodzi na to, o czym wspomniałem przedwczoraj i co zresztą nie jest żadnym odkryciem - taka niżowa, dynamiczna wędrówka frontów atmosferycznych jeden po drugim, opady przelotne, chmury w ilości bardzo dużej lecz w formie rozproszonej, stanowią światełko w tunelu i stwarzają przy tak długotrwałym zjawisku większe szanse na co najmniej częściowy sukces, niż gdybyśmy dostali się choćby i do samego centrum wyżu, a który o tej porze roku mógłby okazać się zgniłym i dać nam wielotygodniowego stratusa szczelnie pokrywającego niebo swoim szarym, ponurym obliczem.
Około 12:35, dobry kwadrans po fazie maksymalnej, wspomniane wcześniej chmury znad sąsiednich regionów dotarły i nad moją głowę, szczelnie pokrywając całe niebo. Początkowo ich grubość była na tyle optymalna, że możliwe były obserwacje zaćmienia gołym okiem bez żadnego sprzętu i okularów solarnych - chmury zadziałały jako naturalny szary filtr dając okazję ujrzenia wciąż w dużej mierze wygryzionego Słońca dynamicznie przepływając na jego tle, ale widok ten trwał tylko kilka minut. Po tym czasie zachmurzenie stało się już zbyt grube, a całe otoczenie wyglądało tak, jakby za kilka chwil miało porządnie lunąć. Koniec końców, deszczu nie spadła nawet kropelka, ale widok obserwowanego nieuzbrojonym okiem, w naturalnych barwach zaćmionego wciąż w ponad 30% Słońca około 12:45, okazał się dla mnie finałowym momentem obserwacji i w taki oto klimatyczny sposób pożegnałem się z częściowym zaćmieniem Słońca 25 października Anno Domini 2022.
Od tej chwili już ani na moment niebo się nie odsłoniło, a szczelna warstwa chmur wyglądających jakby miały się za chwilę oberwać z silnym, przelotnym opadem, towarzyszy mi praktycznie do chwili obecnej, gdy jest już kilka godzin po zaćmieniu. Nie będę i nie zamierzam jednak narzekać czy truć o jakimś niedosycie choćby w procencie czy promilu, ponieważ ponad 90 minut obserwacji z prawie 140 minut całego zjawiska, w tym około kwadrans nieopodal fazy maksymalnej przy praktycznie bezchmurnym niebie, jest wynikiem, którego nie pragnąłem nawet w najśmielszych oczekiwaniach. Szalenie miło dostać taki prezent z nieba w sytuacji, gdy chwilę wcześniej zredukowałeś plan do minimum licząc na choćby chwilkę widoczności zaćmienia w dowolnym jego momencie. Gdyby rzeczywistość zawsze owocowała w tak wielką, radosną nawiązkę wobec pesymistycznych prognoz, w naszym hobby nie byłoby ludzi smucących się z powodu aury. A gdyby rzeczywistość okazywała się zawsze tak radykalnie pogodniejsza od fatalnych prognoz - nie miałbym nic przeciwko, gdyby zawsze wieściły one tak czarny scenariusz jak było to zapowiadane od kilku dni. Przychodzące później pozytywne zaskoczenie staje się wówczas jeszcze piękniejszym prezentem, który tylko silniej potęguje radość, spełnienie i przekonanie, że warto było czekać.
Czytelników, którzy także prowadzili obserwacje zaćmienia Słońca w swoich lokalizacjach zapraszam do dyskusji i dzielenia się relacjami w komentarzach pod dzisiejszą fotorelacją. A poniżej dla wytrwałych nagroda - kilka minut filmowego zapisu z wybranych momentów zaćmienia, w tym z zakrycia grupy plam 3131 chwilę przed fazą maksymalną. Komu mało tego zapraszam na dokładkę - na następną porcję emocji związanych z zaćmieniem Słońca umawiamy się 29 marca 2025 roku! Stoi? No to postanowione: T -2 lata 5 miesięcy 4 dni i odliczamy!
f t yt Bądź na bieżąco z tekstami, zapowiedziami, alarmami zorzowymi i wiele więcej - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku, obserwuj blog na Twitterze, subskrybuj materiały na kanale YouTube lub zapisz się do Newslettera.
Ładnie wyszło. Szkoda, że końcówka była niewidoczna.
OdpowiedzUsuńDzięki! Tak, końcówka wyraźnie umknęła pod grubą kołdrą chmur przywianą znad sąsiednich miejscowości, ale z drugiej strony, po tych pierwszych 90-kilku minutach widoczności nie pisnę nawet słówka o jakimś niedosycie czy pechu. Mogło być zdecydowanie gorzej. Pozdrawiam
UsuńNiestety zabrakło 5 minut aby zobaczyć pełne odsłonięcie tej plamy na samym końcu zjawiska, ale mówiąc szczerze dało się nawet bez jakiegokolwiek przygotowania czy filtrów śledzić niemal całe zaćmienie.
OdpowiedzUsuńWe Włocławku w godz. ok. 12:15-12:25 zaćmienie jak na tę ilość chmur całkiem ładnie widoczne w prześwitach pomiędzy nimi przy użyciu okularków lub nawet gołym okiem przez cienką warstwę chmur. Biorąc pod uwagę nieciekawą generalnie na obserwację pogodę - cieszę się nawet z tych kilku minut. Udało się osobiście i na żywo zaliczyć i o to chodziło!
OdpowiedzUsuńO właśnie! Ja w tej nieciekawej pogodzie też liczyłem na zaliczenie zaćmienia w jakikolwiek sposób, a że mogliśmy zdziałać więcej to radocha jeszcze silniejsza:-)
UsuńMam bardzo podobne wrażenia! A obserwowałem z Wielkopolski. Przerwy w chmurach pozwoliły obejrzeć prawie cały przebieg zaćmienia. Nie widziałem pierwszego i ostatniego kontaktu, ale fazę całkowitą widziałem idealnie i miałem dużo czasu na podziwianie i robienie zdjęć :) kocham zaćmienia!! Po ostatnim w 2015 zacząłem na serio praktykować obserwacje astronomiczne i to trwa nadal.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się Tobie obserwacje powiodły pomimo zachmurzenia. Zaćmienia to jedna z najlepszych rzeczy jaka nam się może w tym hobby trafić! :-)
UsuńSpełniły się oczekiwania, że mimo słabej statystyki pogodowej o tej porze roku, dogodna pora dnia i długi czas trwania zjawiska dają spore szanse na okienka obserwacyjne. Podszedłem do po stoicku a sumie nie było źle i coś udało się zobaczyć a nawet utrwalić.
OdpowiedzUsuńPS. Okularki z filtrem barwnym świetnie się sprawdziły.
https://1drv.ms/u/s!AnJJ3XTLjrF2nEDepEyGc2k3zmZ-?e=9w0oKl
Fajnie, że też trafiłeś w okienka pogodowe! Ładne, klimatyczne fotki, zwłaszcza w szerszym kadrze ze świerkami pokazujące jak to bywało widoczne gołym okiem przez właściwej grubości chmurę:-)
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=l1Mc6oKRRR0&ab_channel=majdo007
OdpowiedzUsuńTeż obejrzałem relację. Dorzucam swój film.
Super! To nagranie dobrze pokazuje jak zachmurzenie może wspomóc, a nawet w jakiś sposób polepszyć klimat fotek zaćmienia, jeśli tylko zachmurzenie nie jest przesadnie grube. Pozdrawiam
UsuńNo właśnie miałem podobne odczucia! Przy idealnej pogodzie i jeszcze, odpukać!, bez plam, widok zaćmienia to prosta, sucha geometria. Chmury dodają zjawisku treści, dramatyzmu a jeszcze zwalniają z ciągłej obserwacji przez dwie godziny (nuuuda) ;-)
UsuńU mnie na południu przy granicy PL-CZ to właśnie początek był niewidoczny - cały czas wisiała chmura idealnie "na słońcu". A potem i tak przez dziury i cienkie warstwy chmur...
OdpowiedzUsuńKilka fotek prosto z puszki tutaj:
https://eu.zonerama.com/pawouek/Album/9061007
Fajnie wyszło! Kurcze, naprawdę te chmury często dodają klimatu lepszego aniżeli zupełnie czyste niebo. Pozdrawiam!
UsuńSuper!
OdpowiedzUsuńLiczyłem na obserwacje z pracy, przygotowałem sobie od spawaczy szkła, ale niestety chmury, chmury, chmury - przebłyski były tak rzadkie, że szkoda było marnować na nie czasu.
Przykro mi. Ale na Sat24 było widać, że rzeczywiście są regiony którym nawet te 2 godziny z hakiem mogą nie wystarczyć na złapanie rozpogodzeń. Możenastępną razą!
Usuń