Po odwołaniu drugiej próby startu misji Artemis 1 debiutu rakiety SLS (Space Launch System) NASA zdecydowała, że nie będzie ponawiać trzeciej czy czwartej próby w okienku startowym 5 lub 6 września. Na początku tygodnia zostaną podjęte decyzje co dalej, ale nawet w najłagodniejszym scenariuszu możemy mówić o opóźnieniu misji w skali kilkutygodniowej. Poniedziałkowe okno startowe (5 września) otworzyłoby się o godz. 23:12 CEST i potrwało 90 minut, w czasie których start można by przeprowadzić, z kolei okno 6 września (dla nas to już początek 7 września) nadeszłoby o godz. 00:57 CEST i trwało jedynie 24 minuty. Z tego powodu biorąc pod uwagę skalę problemu technicznego, z którym NASA musi się pierw uporać, zrezygnowano z kolejnego powtarzania tych samych procedur z pierwszej próby startu 29 sierpnia i drugiej z 3 września, informując, że start w pierwszym dostępnym okresie między 29 sierpnia a 6 września z pewnością już nie nastąpi.
Po sobotniej konferencji w Centrum Kosmicznym Kennedy'ego po odwołaniu drugiej próby startu misji Artemis 1 menadżerowie i administracja NASA poinformowali, że termin następnych prób startu będzie uzależniony od rzeczywistej skali problemu i tempa prac nad jego rozwiązaniem. Podczas obydwu prób startu, a także w trakcie "mokrych" wcześniejszych testów tankowania kilka miesięcy temu agencja miała notoryczny problem z ciekłym wodorem. Sobotni przeciek wykryty w pobliżu jednego z szybko-złączy 8-calowej linii transferowej doprowadzającej ciekły wodór do centralnego członu rakiety SLS okazał się na tyle duży, że nie przyniosły rezultatu trzy próby rozwiązania problemu czynione podczas ostatnich godzin odliczania, gdy trwało ładowanie materiałów pędnych do rakiety.
Tankowanie ciekłym tlenem przebiegło pomyślnie, jednak w momencie jego ukończenia ciekły wodór załadowany był w zaledwie 11%, opóźniając procedurę o ponad dwie godziny względem prawidłowego harmonogramu prac czynionych w toku odliczania. Z uwagi na właściwości ciekłego wodoru schłodzonego do temperatury -252 stopni Celsjusza, bardzo łatwo przedostaje się on przez najmniejsze nieszczelności, jakie tylko napotka na drodze. Problem z wykrywanym przeciekiem w pobliżu miejsca łączącego rakietę SLS z elementami platformy startowej odłączanymi od rakiety tuż przed startem występował już wcześniej sprawiając, że nawet testowe tankowania w II kwartale br. kończyły się niepowodzeniem, ale 3 września problem okazał się najpoważniejszy.
Bez rollbacku - wycofania zestawu SLS z wyrzutni startowej LC-39B do hali montażowej VAB, które potrwa od 8 do 12 godzin, technicy mogą nie być w stanie należycie ocenić problemu i dokonać koniecznych napraw lub modyfikacji. Jednakże wycofanie do VAB oznaczałoby w najlepszym razie kilkutygodniowe opóźnienie misji, do następnego okresu startowego (Launch Period 26) zaczynającego się 19 września, ale co bardziej prawdopodobne jeszcze późniejszego (Launch Period 27) rozpoczynającego się 17 października. Dodatkowo prócz rozwiązania problemu dotyczącego doprowadzania ciekłego wodoru do centralnego członu rakiety SLS w hali montażowej konieczne będą też prace związane z ładunkami FTS (Flight Termination System) zainstalowanymi na rakiecie, które certyfikowane są jako użyteczne przez okres 20 do 25 dni. Ładunki te są konieczne z powodu wymogów bezpieczeństwa publicznego i służą do zdalnej detonacji rakiety na wypadek wystąpienia krytycznych anomalii podczas startu.
Zbliżenie na problematyczne miejsce. W zaznaczonym na czerwono obszarze znajdują się linie transferowe przekazujące ciekły wodór z infrastruktury naziemnej do centralnego członu rakiety SLS. Na końcu tych linii w miejscach połączenia z SLS znajdują się "szybko-złączki", które odłączają przewody doprowadzające wodór od rakiety tuż przed jej startem, w ostatniej sekundzie odliczania. Jako, że znajduje się to w sekcji silników głównych członu centralnego (4 jednostki RS-25, stosowane uprzednio w promach kosmicznych) łatwo można sobie wyobrazić co mogłoby wyniknąć z połączenia działania tych silników w środowisku o zbyt dużym stężeniu wodoru. Credit: NASA TV/SpaceflightNow
Zapytany o koszty odwoływania startów SLS na konferencji administrator NASA Bill Nelson zauważył, że są one znacznie niższe, niż koszt, jaki mógłby wyniknąć z wypadku podczas startu.
"Polecimy gdy będziemy gotowi. To jest część naszego programu kosmicznego, bądźcie gotowi na odwoływanie startów". Dodał przy tym, że jako astronauta biorący udział w pierwszych misjach promów kosmicznych brał udział w locie wstrzymywanym 4 razy zanim start doszedł do skutku przy piątym podejściu. Przypomniał też w kwestii rollbacku (wycofania rakiety do hangaru) że wahadłowce były w sumie wycofywane z wyrzutni do VAB aż 20 razy.
Menadżerowie obecni na konferencji odpowiadali dość zachowawczo odnośnie skali problemu z ładowaniem do rakiety ciekłego wodoru i czasu, jaki potrzebny będzie na uporanie się z tematem. Więcej pewnych terminów poznamy zapewne dopiero po inspekcjach SLS zaplanowanych na najbliższe dni.
O tym, w którym okresie startowym (rozumianym jako część miesiąca, w której występują osobne okienka startowe w poszczególne dni) misja będzie mogła wystartować, zdecyduje poziom zaawansowania trudności jakie będą do rozwiązania. Okresy startowe w tym roku przebiegają następująco:
- Launch Period 26: od 19 września do 4 października, z wyłączeniem 29-30 września; ilość okien startowych: 14
- Launch Period 27: od 17 do 31 października, z wyłączeniem 24-26 i 28 października; ilość okien startowych 11
- Launch Period 28: od 12 do 27 listopada, z wyłączeniem 20, 21 i 26 listopada; ilość okien startowych 12
- Launch Period 29: od 9 do 23 grudnia, z wyłączeniem 10, 14, 18 i 23 grudnia; ilość okien startowych 11.
Łącznie to 48 okien startowych, ale nie znaczy to, że tyle prób nas czeka, ponieważ druga połowa października wielokrotnie przewijała się w konferencji jako najbardziej prawdopodobny okres i to przy optymistycznym założeniu, że nie dojdzie do rollbacku lub, że ewentualny pobyt zestawu SLS w hali montażowej nie będzie musiał być długotrwały. Wyłączenie pewnych dni w poszczególnych okresach startowych albo różne długości okien danego dnia uzależnione są od mechaniki orbitalnej kluczowej przy planowaniu lotu na Księżyc, w której decydują się takie kwestie jak odległość między układem Ziemia-Księżyc, czas nasłonecznienia i obecności w cieniu dla statku Orion (co przekłada się na produkcję zasilania dla systemów pokładowych przez baterie słoneczne), czy kosztów/ilości paliwa jakie statkowi byłoby potrzebne zależnie od długości misji, która może trwać od 26 do 42 dni.
To na ile opóźni się misja Artemis 1 zależeć będzie od tego, co technicy znajdą podczas poniedziałkowej inspekcji rakiety na stanowisku startowym. Może być tak, że ekipa zdecyduje o wymianie problematycznych elementów na wyrzutni, może zapaść decyzja o przeprowadzeniu częściowego tankowania po ewentualnej wymianie komponentów dla sprawdzenia skuteczności naprawy - a to już mogłoby dawać NASA realną szansę na pozostawienie SLS na stanowisku startowym bez konieczności jej wycofania do VAB. Oczywiście technicy mogą także uznać, że naprawy bezpieczniej i skuteczniej jest przeprowadzić w hali montażowej, a wówczas od rollbacku do VAB nie będzie odwrotu. Z kolei kwestia baterii FTS jest o tyle sporna, że być może NASA mogłaby utrzymać certyfikację systemu do 40 dni, bez konieczności wycofania SLS do VAB dla wymiany systemu i podjąć próbę startu na początku następnego okienka 19 września (zakładając rozwiązanie problemu doprowadzania wodoru), ale ta kwestia jeszcze nie jest rozstrzygnięta.
Artemis - bliźniaczka Apollo. SLS - bliźniak STS
Wielu obserwatorów przytomnie zdaje się zauważać złudne zaufanie do technologii znanej z programu wahadłowców i implementacji jej w mniej lub bardziej zmienionej formie do programu rakiet SLS. Prom kosmiczny był chyba najbardziej skomplikowaną konstrukcją, jakiej NASA kiedykolwiek używała, łącząc wykorzystywanie rakiet na paliwo stałe (SRB) oraz silników głównych napędzanych spalaniem ciekłego wodoru i ciekłego tlenu, służących jako utleniacz. Ta złożoność była przyczyną nagminnych odwołań startów promów kosmicznych. W dużej części misji STS występowało podczas odliczania wiele opóźnień i przerywanego odliczania zanim wahadłowiec w końcu wystartował. Dla kontrolerów startów zarządzanie złożonym procesem tankowania promu kosmicznego nigdy nie było łatwe, a winowajcą wstrzymywanych startów często był właśnie wodór.
Wodór, jako najobficiej występujący pierwiastek we Wszechświecie jest niestety także najlżejszym z nich. Osiągnięcie masy jednego grama wymaga 600 sekstylionów atomów wodoru(!). Jako, że jest tak mały, wodór może przecisnąć się przez najmniejsze szczeliny. Nie jest to zbyt duży problem w temperaturach i ciśnieniu otoczenia, ale w bardzo niskich temperaturach i bardzo wysokim ciśnieniu, wodór wycieka łatwo z każdego dostępnego otworu, z każdej najmniejszej szczelinki.
Aby utrzymać napełnienie do 100% zbiorników rakiety, przewody doprowadzające wodór z systemów naziemnych muszą być przymocowane do rakiety aż do momentu startu. W ostatniej sekundzie przed wznoszeniem specjalne "szybko-złączki" na końcu linii przesyłających wodór do zbiornika odrywają się od rakiety. Trudność polega na tym, aby zapewnić bezawaryjne odłączenie od rakiety - sprzęt nie może być więc zbyt mocno przytwierdzony, a przez to niezwykle trudno jest uszczelnić te połączenia pod wysokim ciśnieniem i ekstremalnie niskich temperaturach tak by wycieki wodoru się nie pojawiały. Wprawdzie NASA wyznaczyła pewną tolerancję na niewielki wyciek, ale wszystko co przekracza 4% stężenie wodoru w obszarze "szybko-złączki", jest już zagrożeniem i uznawane za stężenie łatwopalne.
Jak poinformował na konferencji sobotniej Mike Sarafin, kierownik misji Artemis 1, kontrolerzy zauważyli 2 i 3-krotnie większe stężenie wodoru od dopuszczalnego limitu. "Było całkiem jasne, że nie będziemy w stanie przez to przejść. Za każdym razem gdy zauważaliśmy wyciek, dość szybko przekraczał nasze limity palności." Dwukrotnie kontrolerzy startu zatrzymywali dopływ wodoru do rakiety mając nadzieję, że "szybko-złączka" trochę się rozgrzeje. Mieli nadzieję, że gdy wznowiony zostanie proces przetaczania kriogenicznego wodoru do członu centralnego SLS, złącze lepiej się dopasuje i uszczelni, ale nie miało to miejsca.
Technicy nadal oceniają przyczynę wycieku, ale uważają, że mógł on być też spowodowany otwarciem błędnego zaworu. Miałoby to miejsce podczas procesu schładzania rakiety jeszcze przez rozpoczęciem ładowania ciekłego wodoru do jej zbiorników. Pośród sekwencji około tuzina poleceń wysłanych do SLS, polecenie zostało wysłane do niewłaściwego zaworu, aby go otworzyć. Zaledwie po 3-4 sekundach zostało to naprawione, ale w tym czasie linia która rozwinęła problematyczne szybkozłącze, była przez krótki czas poddawana nadmiernemu ciśnieniu.
Czemu jednak wodór? Czemu nie skorzystać z łatwiejszych "w obsłudze" alternatyw jak metan czy nafta? Jednym z powodów używania wodoru jest fakt, że to bardzo wydajne paliwo, zapewniające lepszy "przebieg" gdy jest używane w silnikach rakietowych. Prawdziwą jednak odpowiedzią jest to, że Kongres nakazał NASA nadal używać silników z promów kosmicznych w ramach programu SLS.
W 2010 roku kiedy Kongres napisał
ustawę autoryzacyjną dla NASA, która doprowadziła do stworzenia programu SLS, polecił agencji
"wykorzystanie istniejących kontraktów, inwestycji, siły roboczej, bazy przemysłowej i możliwości z promów kosmicznych oraz projektów Orion i Ares 1, w tym istniejące amerykańskie systemy napędowe, zwłaszcza silniki na paliwo ciekłe, możliwości związane z zewnętrznym zbiornikiem oraz rakiety pomocnicze na paliwo stałe".
Podczas sobotniej konferencji administrator Nelson usłyszał pytanie, czy właściwym była decyzja NASA aby kontynuować pracę z wodorem po doświadczeniach agencji z promami kosmicznymi. W 2010 roku Nelson był amerykańskim senatorem z Florydy i promotorem w/w projektu ustawy autoryzacyjnej obok senator Kay Bailey Hutchison z Teksasu. "Zwróciliśmy się do ekspertów" - rzekł był Nelson. Miał przez to na myśli, że Senat współpracował z niektórymi urzędnikami NASA i przedstawicielami branży, aby zaprojektować rakietę SLS. Ci przedstawiciele branży, którzy nadal zdobywali lukratywne kontrakty z NASA na prace nad sprzętem związanym z wahadłowcami, byli bardzo szczęśliwi mogąc wesprzeć projekt nowej rakiety.
Wśród przeciwników tego pomysłu była Lori Garver, która w tamtym czasie pełniła funkcję zastępcy administratora NASA. Powiedziała, że decyzja o użyciu komponentów promu kosmicznego w rakiecie nowej generacji wydawała się strasznym pomysłem, biorąc pod uwagę wyzwania związane z pracą z wodorem, które uwidaczniały się przez ostatnie trzy dekady lotów wahadłowców. "Wzięli wymyślne, drogie programy, które nie mogły przynosić częstych lotów, ułożyli je razem w inny sposób i powiedzieli teraz, nagle, że będzie to tanie i łatwe" - powiedziała serwisowi ArsTechnica w sierpniu.
Teraz NASA staje przed wyzwaniem zarządzania tym wyrafinowanym sprzętem poprzez kolejne inspekcje i testy, których i tak było już tak wiele. Główny stopień rakiety wyprodukowany przez Boeinga został wysłany z jego fabryki w Luizjanie ponad 2 i pół roku temu. Przeszedł prawie rok testowania w Mississippi, zanim przybył do Centrum Kosmicznego Kennedy'ego w kwietniu 2021 roku. Od tego czasu NASA i jej kontrahenci montują kompletną rakietę i testują ją na wyrzutni. W efekcie sobotnia próba wystrzelenia SLS była już szóstym razem, gdy NASA próbowała całkowicie zatankować pierwszy i drugi stopień rakiety, a następnie dotrzeć do bardzo zaawansowanego już punktu odliczania. Do tej pory ani razu nie udało się przeprowadzić w stopniu całkowitym żadnego z generalnych testów tankowania, znanych jako "mokry test (WDR - "wet dress rehearsall"). Były próby mniej lub bardziej udane i ostatecznie NASA zaakceptowała wyniki tych testów decydując się na wytoczenie zestawu na platformę LC-39B i podjęcie prób startu 29 sierpnia i 3 września br. Sobotnia próba okazała się najmniej skuteczną, zbiornik ciekłego wodoru w członie centralnym rakiety SLS udało się załadować jedynie w 11% do momentu, w którym ogłoszono odłożenie startu.
SLS vs Starship
W nowym tygodniu dowiemy się, czy NASA zdecyduje się na inspekcje i naprawy wadliwych elementów bezpośrednio na stanowisku startowym LC-39B, czy ogłoszony zostanie rollback do hangaru. Wycofanie SLS do hali montażowej mogłoby zapewnić technikom większe możliwości w zakresie napraw i wykrycia innych potencjalnych problemów, które mogłyby się ujawnić przy następnej próbie startu, ale z drugiej strony każdy taki rollback jest ogromnym wyzwaniem wymagającym niezwykłej ostrożności przy przetaczaniu całego zestawu SLS z wyrzutni do VAB. Cała konstrukcja ulega wówczas różnego rodzaju naprężeniom i staje się bardzo podatna na powstawanie nowych defektów, co może doprowadzać do sytuacji, że zażegnywanie jednych usterek rodzić może powstawanie zupełnie nowych, ujawniających się przy kolejnych próbach startu i będących bezpośrednim następstwem częstego przetaczania 98 metrowej konstrukcji SLS na wyrzutnię i z powrotem. NASA nie ma więc łatwej decyzji do podjęcia.
W świetle obecnej problematycznej sytuacji z SLS znów można zadawać sobie pytanie czy Starship, nad którym pracuje SpaceX nie okaże się zwycięzcą tego nowego kosmicznego wyścigu. Wprawdzie debiut gotowej SLS wydaje się znacznie łatwiejszy i bliższy od wciąż niedopracowanego Starshipa, z którym zespół Elona Muska ma ostatnio mnóstwo pracy, ale skoro kwestii, z którą NASA boryka się już od testowych tankowań kilka miesięcy temu, nie udało się wciąż rozwiązać, to niewykluczone, że ta pozorna przewaga w wyścigu zostanie przez ekipę Muska w dużej mierze odrobiona.
Z kolei już prawdziwym chichotem historii byłaby sytuacja, gdyby to właśnie konstrukcja Muska zadebiutowała jako pierwsza, detronizując SLS z miana największej rakiety na świecie zanim wzbije się ona w powietrze rozpoczynając misję Artemis 1. Być może aż do takiej sytuacji nie dojdzie, jednak po dotychczas ujawnionych problemach z SLS łatwo można sobie wyobrazić, że SpaceX podkręci tempo prac przygotowujących Starshipa do inauguracyjnego lotu jeszcze bardziej. Nawet jeśli w tym wyścigu rakieta Elona Muska zadebiutuje z opóźnieniem względem SLS, to w momencie udanego debiutu zdetronizuje ona rakietę NASA z miana największej na świecie, która tym tytułem wcale nie musi się długo cieszyć. O rakiecie SLS jedno wiemy na pewno: ani 5, ani 6 września próby startu misji Artemis 1 nie zostaną podjęte. Z kolei z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że przesuną się one nawet do października.
AKTUALIZACJA 07.09.2022
Po inspekcjach dokonanych na stanowisku startowym LC-39B w dniach 5 i 6 września NASA podjęła decyzję o tymczasowym wstrzymaniu się z rollbackiem zestawu SLS do hali montażowej VAB. Technicy dokonają w najbliższym czasie zabezpieczenia koniecznych elementów rakiety przed wpływem warunków atmosferycznych i innych warunków środowiskowych, po czym dokonają bezpośrednio na platformie stosownych napraw, m.in. wymiany uszczelki w pobliżu szybkiego złącza przy przewodach doprowadzających ciekły wodór do członu centralnego rakiety SLS. Taka decyzja ma umożliwić po naprawach przeprowadzenie testowego tankowania w tych samych warunkach i z tymi samymi właściwościami kriogenicznego paliwa jak podczas rzeczywistej próby startu, aby sprawdzić, czy wadliwe dotąd elementy już nie przeciekają. W zależności od rezultatów próbnego tankowania po naprawach NASA podejmie decyzję, czy SLS ma zostać wycofany do VAB, czy dokonana zostanie jeszcze jedna próba startu w drugiej połowie września. W przypadku drugiego wariantu NASA musiałaby uzyskać przedłużenie certyfikacji baterii FTS obecnie wynoszącej 25 dni, co nie jest takie pewne w sytuacji gdy raz już takiego przedłużenia z 20 na 25 dni dokonano. Powrót do VAB oznaczać będzie przesunięcie startu do października lub listopada. Ponadto dokonane zostaną inspekcje połączeń pozostałych przewodów transferujących wodór do rakiety by wykryć lub wyeliminować nowe źródła przecieku w podobnych miejscach - istnieje jeszcze 7 takich linii transferowych między wyrzutnią a rakietą, a każda z nich ma wiele punktów stanowiących potencjalne źródło przecieków.
AKTUALIZACJA 12.10.2022
Prace związane z wymianą wadliwych elementów w obszarze szybkiego złącza linii doprowadzającej ciekły wodór do członu centralnego zostały zakończone. Teraz technicy ponownie podłączą przewody transferujące materiały pędne do zbiorników rakiety SLS i przeprowadzą inspekcje przed załadowaniem paliwa. W sobotę 17 września NASA planuje testowe tankowanie członu centralnego w warunkach kriogenicznych tak jak podczas rzeczywistej próby startu. Ten test ma umożliwić technikom zweryfikowanie sukcesu dokonanych napraw i szczelności połączeń między liniami transferującymi paliwo a rakietą SLS. Prócz próby zatankowania do pełna ciekłym wodorem (co nigdy dotąd się nie udało, także w trakcie testowych tankowań kilka miesięcy temu) planowane jest także załadowanie ciekłego tlenu, by centralny człon został zatankowany w stopniu całkowitym, a następnie mógł zostać poddany inspekcjom w warunkach symulujących pełną gotowość do startu pod względem poziomu zatankowania. Po testowym tankowaniu zespoły ocenią dane i zadecydują czy rakieta może zostać poddana kolejnej próbie startu, czy naprawy będą musiały być kontynuowane.
W najbardziej optymistycznym dla NASA scenariuszu trzecia próba startu mogłaby się odbyć w piątek 23 września w oknie startowym między 12:47 a 14:47 CEST; alternatywnie we wtorek 27 września w ramach 70-minutowego okienka otwierającego się o godz. 17:37 i trwającego do 18:47 CEST. Ewentualny start na początku okna 23 września około 12:47 CEST wiązałby się z rozpoczęciem misji jeszcze w półmroku, ponieważ nad Centrum Kosmicznym Kennedy'ego byłoby to wciąż około pół godziny do wschodu Słońca. Niewykluczone, że z tego powodu NASA spróbuje nieco odroczyć wystrzelenie (zakładając gotowość do startu w tym terminie) dla dokładniejszego zarejestrowania startu i zachowania poszczególnych elementów zestawu SLS, co w warunkach 25-30 minut przed wschodem mogłoby być w pewnym stopniu utrudnione. Wprawdzie nie zachodzi tu ryzyko uszkodzeń statku kosmicznego przez odpadającą od zbiornika zewnętrznego piankę izolacyjną tak jak podczas startów wahadłowców, której pęknięcia zauważono w kilku miejscach w pierwszej próbie startu 29 sierpnia, ponieważ tym razem statek jest na szczycie rakiety i nic mu w tym względzie nie zagraża; poza tym pół godziny od wschodu to już nieco przyzwoitsze warunki oświetleniowe od głębokiej nocy, ale z uwagi na pierwszy lot tego systemu można zakładać, że agencja wolałaby przyjrzeć się pracy wszystkich elementów rakiety w przyzwoitym, pełnym oświetleniu dziennym.
Wciąż jednak NASA nie uzyskała przedłużenia certyfikacji na system FTS od Sił Zbrojnych USA, które i tak uzyskały już przedłużenie ważności do 25 dni; o ile ponowne przedłużenie nie zostanie wydane, rollback do VAB i wymiana systemu FTS w hangarze stanie się koniecznością bez względu na pomyślność testowego tankowania i skuteczność dokonanych na wyrzutni napraw - wtedy misja Artemis 1 wystartuje nie wcześniej niż w połowie października.
AKTUALIZACJA 13.09.2022
NASA przesunęła testowe tankowanie z 17 na 21 września, rezygnując jednocześnie z trzeciej próby startu w pierwszym terminie okresu drugiej połowy miesiąca (23 września) decydując się na wyznaczenie wtorku 27 września jako oficjalnego terminu trzeciej próby startu misji Artemis. Okno startowe 27 września trwające 70 minut otworzy się o godz. 17:37 CEST, zatem jeśli do startu dojdzie w momencie otwarcia okna, to SLS wzniesie się ku niebu 23 minuty przed lokalnym południem nad Przylądkiem Canaveral. Kilka dni więcej zapasu na dopięcie na ostatni guzik wszelkich przygotowań do testowego tankowania i próby startu wydaje się dobrym posunięciem, choć nadal nie jest pewne, czy NASA uzyska ponowną certyfikację systemu FTS, już raz udzieloną przez Siły Zbrojne USA, do zdalnego detonowania rakiety na wypadek krytycznej anomalii podczas startu. O ile taka certyfikacja zostałaby przyznana ponownie, ale z przyczyn technicznych/pogodowych nie udałoby się przeprowadzić startu 27 września, zapasowym terminem na czwartą próbę wystrzelenia SLS będzie niedziela 2 października, z oknem startowym rozpoczynającym się o godz. 20:52 CEST, które potrwa 109 minut. Start w obu terminach wiązać się będzie z możliwością przeprowadzenia długiej misji, która pozwoli dokładniej przetestować statek Orion i zamiast skończyć się po 26 dniach, potrwa 39-40 dni, z wodowaniem 5 listopada (w razie startu 27 września) lub 11 listopada (w razie startu 2 października).
f t yt Bądź na bieżąco z tekstami, zapowiedziami, alarmami zorzowymi i wiele więcej - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku, obserwuj blog na Twitterze, subskrybuj materiały na kanale YouTube lub zapisz się do Newslettera.
W oparciu o sobotnią konferencję, artykuł ArsTechnica, oświadczenie NASA (1), (2).
Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o misji Artemis 1 i oto proszę, dostałem pożywną pigułę informacyjną jak na tacy. Relacja w rzeczowym i obiektywnym tonie, konkretna i wiele wyjaśniająca.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się bardzo i proszę o jeszcze ;-)
Cieszę się, że się dobrze czytało :-) Zobaczymy teraz na ile skuteczne okażą się naprawy jakie na dniach mają ruszyć na wyrzutni.
Usuń@ Beskidnick
OdpowiedzUsuń"Pozostaje tylko czekać...
swoją drogą w pewnych mendiach podano informację iż: SLS miało "awarię paliwa"... "
Kurczę, nie wiem czemu ale nie wyświetla mi już któryś raz Twoich wpisów tutaj. Widzę w prawej kolumnie, że napisałeś komentarz, a po wejściu w tekst już jest czysto. Widzisz swoje komentarze po opublikowaniu?
Na szczęście system zapisuje, więc wkleiłem go teraz na początku swojego, ale czemu nie wyświetla nie mam pojęcia.
A mendia rzeczywiście spore pole do popisu miały po odwołaniu. Awaria paliwa, piękne :-)
Za droga zabawka by puścili cokolwiek bez testów.
OdpowiedzUsuń