Minionego poranka po ustąpieniu zachmurzenia utrzymującego się od na tyle długiego czasu, że już nie pamiętam, kiedy poprzednio było pogodnie, udało się poczynić obserwacje najnowszej paczki Starlinków z grupy G4-11 wysłanej w przestrzeń kosmiczną 2 dni temu. W nadchodzących porankach czeka nas kontynuacja widoczności tej paczki, tym razem złożonej z 50 satelitów, ale im szybciej obserwacji dokonamy tym lepiej - łańcuszek satelitów szybko się rozjeżdża, następować też będzie ubytek jasności wraz z ustawianiem się obiektów na docelowych orbitach.
Plan na niedzielny poranek był prosty: sobotnim wieczorem przygotować na oknie sprzęt, pobudka o 04:45, chwila na "uruchomienie systemu" - czytaj przypomnienie sobie jaki jest dzień i po jakie licho tak nastawiłem budzik, 04:51 początek obserwacji by najdalej o 05:00 ponownie zasypiać.
Starlinki miały się wyłonić z cienia na wysokości ponad 70 stopni nad horyzontem, 20 stopni powyżej Arktura będącego już w południowo-zachodnim kwadrancie firmamentu, a że z okna mam widok bardziej na wschód i południowy wschód, to nastawiłem się na obserwacje "pociągu" Starlinków już chwilę po ich wyjściu z cienia. Oczekiwania były duże, bo w końcu to tylko dwie doby po starcie, gdy jeszcze nie straciły na jasności i rozpiętości. Pojawiły się tam gdzie miały i kiedy miały. Wrażenia?
Przelot był najwyraźniejszym i najjaśniejszym jaki dotąd widziałem (z zastrzeżeniem, że nie widziałem sobotniego w około 12 godzin po starcie, kiedy były jeszcze wyraźniejsze i zbite), pierwszym tak dobrze dostrzegalnym od czasu obserwacji paczki Starlink-20 z 6 marca 2021 r., a więc niemal rok temu. Paczka G4-11 okazała się drugą, gdy w jednym momencie widziałem wszystkie obiekty, z tym, że pierwszy raz można je było dostrzec bez flarowania, naprzemiennego przygasania i rozjaśniania, ale z bardzo wyraźnym jednostajnym blaskiem od momentu ujrzenia nieopodal Wegi w Lutni niemal na okołozenitalnych elewacjach do zejścia około 15 stopni nad horyzont (prawdopodobnie były widoczne aż do zniknięcia pod widnokręgiem, lecz w kierunku wschód mam zabudowanie i latarnię, stąd nie wiem na ile wyraźnie i jak długo utrzymywały się w zasięgu wzroku).
Jasność paczki oceniałbym na około 2,5 - może do 3 mag. Były bardzo wyraźne, choć nie mam porównania z sobotnim porankiem, ale zauważalnie słabsze od Wegi, którą blisko mijały. Mimo to nie miałem żadnych trudności by będąc zaspanym z zamazanym jeszcze wzrokiem tuż po przerwaniu snu zobaczyć je momentalnie mimo silnego zaświetlenia. Mogę sobie wyobrazić efekt w przypadku obserwacji z dala od miejskich aglomeracji i jednocześnie zniecierpliwienie fotografów głębokiego nieba z powodu jasności satelitów po starcie.
Sony A7SII + Mitakon 50mm f/0.95, w trybie APS-C (f=75mm) + crop 2x od 59 sek. (f=150mm), 1/60 sek., ISO40000
Jestem ciekaw jak szybko będą słabły i się rozjeżdżały. Teraz następować może ten proces znacznie szybciej, niż w starych paczkach, ponieważ SpaceX przeprojektowało drugą generację Starlinków tak aby swoimi osłonami antyodblaskowymi ustawiały się względem obserwatora znacznie szybciej po starcie, aby skuteczniej eliminować problem rosnącego zaświetlenia nieba sztucznymi obiektami. Jak w praktyce to wyjdzie trudno jeszcze przesądzać, choć paczki Starlinków nowej generacji wystrzelone w tym roku stawały się jak dotąd bardzo trudno obserwowalne już w przeciągu kilkanastu dni po umieszczeniu w przestrzeni, podczas gdy przed dwoma laty często było to możliwe nawet kilka tygodni po starcie, gdy pozostawały jasne i dzieliły się na części.
G4-11 jest piątą paczką wystrzeloną w tym roku (w miejsce utraconej niemal w całości paczki G4-7 na skutek burzy magnetycznej), a łańcuszków satelitów praktycznie nie daje się dostrzec inaczej jak tylko w krótkim czasie bezpośrednio po starcie. Dla osób, którym zależy na efektownych obserwacjach zwartego "Starlink-train" z wszystkimi obiektami danej paczki widocznymi w jednym momencie jest to wyraźny sygnał do wzmożenia uwagi i czynienia przy okazji następnych startów prób obserwacji bez zbędnego ociągania, bo atrakcja ta stawać się będzie bardziej ulotna, niż dotychczas, zaś dla wszystkich innych osób, którym nie w smak mega-konstelacja Elona Muska w kontekście zaświetlenia nieba sztucznymi obiektami, jest to w jakimś stopniu powiew optymizmu.
W poniedziałek dla przykładu między górowaniem pierwszego a pięćdziesiątego Starlinka paczki G4-11 minie już ponad ~75 sekund, a we wtorek ponad 3 minuty, podczas gdy w niedzielny poranek było to jedynie 20 sekund. Łańcuszek satelitów szybko więc się rozprasza, a wraz z rosnącą odległością między poszczególnymi obiektami będzie maleć ich jasność, gdy będą zbliżać się do swoich docelowych orbit. Jeszcze w ciągu tego tygodnia jasność obiektów najnowszej paczki powinna się zmniejszyć do około 5,8 mag., niemal do granicy widzenia okiem nieuzbrojonym pod wolnym od miejskiego zaświetlenia niebem. Z drugiej strony w tym też tygodniu powinien nastąpić start kolejnej paczki G4-9 (46 sztuk), więc wraz z wygasaniem widoczności pociągu G4-11 może nas czekać okazja na powtórkę z paczką G4-9, o ile oczywiście jej przeloty nad Polską będą zbliżone do godzin w okolicach wschodu bądź zachodu Słońca, a nie w godzinach dziennych, jak często to ostatnio się zdarza.
Aktualne wzmianki o startach kolejnych paczek tych satelitów w tekście zbiorczym poświęconym konstelacji Starlink.
Generowanie koordynatów przelotów dla własnej lokalizacji możliwe poprzez Heavens Above - instrukcja wideo dostępna na jutubowym kanale bloga, tradycyjny poradnik dostępny pod tym adresem.
Niesamowity widok - fajnie było dożyć tych czasów!
OdpowiedzUsuńO tak, robi wrażenie. Tym bardziej teraz się trzeba spieszyć po każdym starcie, bo wygląda na to, że satelity zostały lepiej dopracowane i skuteczniej się ustawiają antyodblaskowymi elementami względem Słońca.
UsuńPomyśleć, że parę lat temu człowiek się zachwycał jakimś statkiem przed dokowaniem do ISS widząc dwa obiekty jeden za drugim, a tu nagle mamy tych obiektów kilkadziesiąt w sznureczku...:-) Ale to dobrze, że sprawniej są "wygaszane".