Minionego wieczoru obłoki NLC pokazały się po raz piąty w tym sezonie. Tym razem ich jasność, rozpiętość i ogólna budowa była zdecydowanie efektowniejsza niż poprzednio. Wczoraj wieczorem pierwszy raz można je było dostrzec już w zaledwie 50 minut po zachodzie Słońca - to chyba jeden z rekordów.
Nie pamiętam, bym kiedykolwiek dojrzał obłoki srebrzyste w tak krótkim czasie po zajściu naszej gwiazdy. Występowały one niekiedy w około 80-90 minut po zachodzie Słońca, ale nigdy czas ten nie skrócił się do 50 minut. Zwykle, gdy NLC uwidaczniały się w tak szybkim tempie, oznaczało to nadchodzący wspaniały wieczór w ich wykonaniu. Tak było i tym razem - szybkie ukazanie się obłoków było zwiastunem efektownego pokazu, jaki potrwał aż do kilkunastu minut po północy.
Początkowo widząc niebo kilkanaście minut po godz. 22:00 nie miałem całkowitej pewności, czy rzeczywiście widzę już NLC. Wcześniej przemieszczało się sporo cirrusów i o pomyłkę nie było trudno. Wykonałem testową fotografię, która rozwiała wątpliwości.
Stało się jasne, że to obłoki srebrzyste. Później około 23:00 i przez kolejną godzinę, NLC w formie żeberek, zawijasów i innych niezliczonych kształtów piękniały jeszcze bardziej. W ruch poszła nawet lornetka, choć ta rzadko używana jest przy widoczności obłoków srebrzystych. Dobrze, że czasami choć w takiej formie możemy liczyć na jakiś zamiennik zórz polarnych.
Przepiękne!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że raz widziałam coś, co może było obłokiem srebrzystym. Ale nie wiem, jak się upewnić, jak rozpoznać, że to nie jest chmura zwykła pospolita?
Dziękować:-)
UsuńJak rozpoznać. Pewnie są gdzieś krótsze wyjaśnienia, ale to rozpiszę.
Przede wszystkim po tym, że są wyraźnie uwidocznione gdy niebo i otoczenie znacznie pociemniało (latarnie uliczne już dawno są włączone, widać przynajmniej kilkadziesiąt gwiazd w okolicach zenitu). Zwykłych chmur, nawet tych najwyższych cirrusów na pułapie 10-12 km, będące pod horyzontem Słońce już nie podświetli, kiedy wyraźnie będziemy dostrzegać gwiazdy. To pierwsza wskazówka.
Druga - im godzina późniejsza, tym "zmniejsza się" ich wysokość na niebie: o godz. 22:30 można je dostrzec nawet na wysokości trzydziestu paru stopni (Słońce jest bardzo płytko pod horyzontem i podświetla większą ilość obłoków), ale wraz z upływem minut i głębszym chowaniem się Słońca ta maksymalna wysokość będzie maleć. Wczoraj przed północą najwyższe z nich widziałem już tylko na 8-12 stopniach kątowych. To zmniejszanie wysokości dałem w cudzysłów, bo to że ich nie dostrzeżemy wysoko nie zawsze znaczy, że ich tam nie będzie - po prostu Słońce będzie dalej uciekać pod horyzont podświetlając tylko te, które są nieco niżej na niebie, potem te które są jeszcze niżej i jeszcze niżej.
No i po trzecie - tylko niebo zachodnie, północne i czasem wschodnie (zwłaszcza nad ranem). Poza tym NLC mają swój charakterystyczny kolor, srebrzysty, perłowy, seledynowy. O ile można je łatwo pomylić z cirrusami gdy niebo dopiero zaczęło ciemnieć (do 60 minut po zachodzie Słońca), o tyle gdy widzimy już gwiazdy (powyżej 60, a jeszcze lepiej 90 minut po zachodzie Słońca), to jest 99% szans, że to co widzimy to właśnie obłoki srebrzyste. Po takim czasie od zachodu Słońca żadne inny chmury nie mogą już być podświetlane od spodu przez światło słoneczne, bo te ziemskie znajdować się już będą w cieniu poza strefa osłonecznioną.
Ładnie to w tym miejscu zobrazowała NASA
Myślę, że w najbliższych paru nocach, o ile niebo będzie w miarę pogodne uda się je z Olsztyna spokojnie złowić :-)
O, dziękuję bardzo za dokładne wyjaśnienia. W tej sytuacji czuję się zobowiązana do ich wypatrywania ;-) Będę donosić.
UsuńGratuluję i zazdroszczę! :D bo jak do tej pory w tym sezonie, nie udało mi się ich zobaczyć, mimo, że staram się ich szukać w niemal każdą pogodną noc poza terenem zabudowanym.
OdpowiedzUsuńDzięki! Zawsze planowałem wybrać się poza tereny miejskie przed fotografią obłoków a jak już się pokazują, to tak jakoś zawsze zostaję w domku... :-)
Usuń