Po miesięcznej przerwie Księżyc wędrując wokół Ziemi ponownie spotkał się z jasnymi obiektami wiosennego nieba wieczornego. Szczęśliwie, dzięki kwietniowej pogodzie, która szybko odrabia zaległości po pochmurnym sezonie jesienno-zimowym warunki obserwacyjne dla całej Polski były już lepsze niż przed miesiącem - jeśli nie w pierwszy, to właśnie w drugi wieczór akurat na najbardziej fotogeniczne koniunkcje kwietnia. Zapraszam na kolejną fotorelację z obserwacji.
17.04.2018: Koniunkcja Księżyca z Wenus i wyjątkowa obserwacja światła popielatego
Mimo, że to na wieczór 18 kwietnia oczekiwałem najbardziej, w bieżącym "Niebie nad nami" określając go wówczas najważniejszym, z najbardziej fotogeniczną koniunkcją miesiąca i nawet dając temu wyraz w banerze po prawej stronie bloga, to jednak 17 kwietnia wróciłem bardziej usatysfakcjonowany. Nie zliczę ile razy byłem na podobnych obserwacjach od początku mojej przygody z astronomią, bo było tego zbyt wiele, a mimo to wciąż zdarzają się takie wypady w pole, które zaskakują mnie w niezwykle miłym wydaniu. Mam tu na myśli kwestię aury i widoczności tego wieczoru.
Dzięki wejściu nad Polskę kolejnego układu wyżowego, niebo stało się niemal bezchmurne - śladowe ilości chmur piętra wysokiego były tu czynnikiem pomijalnym. W podobnych warunkach miałem okazję obserwować
➨ koniunkcje marcowe, jednak tym razem nastąpił łańcuch wydarzeń, które szczególnie cenię przed wszelkimi obserwacjami i jak na zawołanie miał on miejsce w ostatnich 24 godzinach przed wyjściem w teren.
Tym łańcuchem były: naprawdę solidne opady deszczu przez całą noc z poniedziałku na wtorek, po których nastąpił raptowny wzrost ciśnienia, a na koniec kilka godzin solidnego wietrzenia z północnego zachodu - a wszystko w ciągu doby. Wiele razy widywałem przy bezchmurnym niebie przejrzystość mogącą być określaną jako bardzo dobra, ale tym razem - chyba po raz pierwszy w swojej karierze w tym miejscu obserwacyjnym (pole w środku miasta) - mogłem ją określić jako doskonałą. Nie było się do czego przyczepić, po prostu 10/10 - i jak się później miało okazać, zaowocowało to obserwacjami Młodego Księżyca w wydaniu, jakiego z tej lokalizacji jeszcze nigdy nie zaznałem.
Już od pierwszych minut po zachodzie Słońca cieniutki sierp Księżyca 1,7 doby po nowiu, oświetlony w jedynie 3,8% stał się idealnie widocznym mimo rozjaśnionego całkowicie nieba. Wenus, z kolei, jako obiekt widoczny jeszcze wyżej, możliwa była do dostrzeżenia jeszcze w drodze na miejscówkę przed zachodem Słońca. Wraz z upływem minut parka najjaśniejszych obiektów wieczornego nieba prezentowała się coraz okazalej, a ku mojemu przyjemnemu zaskoczeniu,
➨ światło popielate Młodego Księżyca zaczęło być dostrzegalne gołym okiem na wciąż znacznie rozjaśnionym niebie. Wysoki kontrast dzięki ciemniejszemu, wpadającemu w ciemniejsze odcienie granatu niebu zawsze jest pożądaną właściwością przy próbach obserwacji i fotografii światła popielatego, ale tym razem to na... złotym (!) niebie pojawił się ten fenomen, który wręcz powalał do samego końca obserwacji mimo coraz niższej elewacji Księżyca. Nie ma to jak wieczorna wiosenna ekliptyka!
Nie przypuszczałem, że tego wieczoru to nie koniunkcja z Wenus, ale właśnie sekwencja zachodu cienkiego niczym paznokieć sierpa Srebrnego Globu stanie się najbardziej atrakcyjnym i wyjątkowym zjawiskiem - zobaczyć wschodzącą czy zachodzącą tarczę pełnego Księżyca to żadne wyzwanie, ale ujrzeć tuż nad horyzontem ozdobiony nadzwyczajnie wyraźnym światłem popielatym 3-procentowy spłaszczony i zniekształcany wpływem refrakcji sierp naszego satelity, to już jest coś czego w żadnej mierze nie przypuszczałbym zobaczyć w wybranym miejscu obserwacyjnym. Do tego wieczoru jeszcze nigdy wcześniej nie miałem możliwości ujrzenia tego fenomenu i 1,7-dniowego Księżyca w trakcie przebywania mniej niż 3 stopni nad horyzontem. W pewnym momencie, gdy sierp schował się za odległe zabudowania, pozostała część tarczy nadal wystawała zza dachów budynków (ostatnie 3 poniższe zdjęcia za 17 kwietnia) sprawiając dzięki doskonałej widoczności światła popielatego wrażenie, jakby to zachód Księżyca w pełni następował. To wszystko mieście i w niskim terenie.
Gdy niebo ściemniało i powoli zwijałem ekwipunek, spojrzałem jeszcze na zachodzącego Oriona. Była godz. 21:18 CEST. Widoczny w pełnej krasie, a skrajnie dolna z najjaśniejszych gwiazd - Rigel - przebywała wówczas na wysokości 2 stopni nad horyzontem. Gwiazda widoczna 2 stopnie nad horyzontem tuż przed zachodem, w warunkach typowo miejskich, gdzie na ogół poniżej 10 stopni mało kiedy jakiekolwiek z nich widać. 17 kwietnia 2018 roku zapisuję w pamięci jako dzień z najdoskonalszą przejrzystością nieba ze wszystkich dotąd przeprowadzonych obserwacji w tym miejscu.
☽☽☽
18.04.2018: Koniunkcja Księżyca z Aldebaranem i Hiadami w towarzystwie Wenus i Plejad
Drugiego wieczoru, gdy odległości kątowe pomiędzy Księżycem a Wenus uległy zwiększeniu, zmalał jego dystans względem Aldebarana i gromady Hiad, na tle której najjaśniejsza gwiazda Byka świeci. Pod względem zachmurzenia sytuacja była porównywalna z poprzednim wieczorem, natomiast przejrzystości nie mogę ocenić miarodajnie. Być może była równie imponująca jak dobę wcześniej, ale nie stwierdzę tego, ponieważ niemal idealnie - z lekkim na szczęście przesunięciem ku południu, na osi moich oczu i aparatu skierowanego ku niebu zachodniemu, doszło do srogiego podpalenia liści przez któregoś z użytkowników pobliskich ogrodów działkowych. Przyjemna woń - nie powiem, że nie, bo zawsze go uwielbiałem, poprawiał walory zapachowe w terenie, ale przy okazji tworzyło się nieustannie tyle kłębów ciemnego gęstego dymu, że w pewnym momencie pole zaczęło wyglądać jak spowite mgłą.
Paskudztwo towarzyszyło mi niemal przez cały czas, bite półtorej godziny obserwacji i gdybym wiedział, że tak będzie, to po pierwszych minutach palenia liści po prostu spierniczyłbym gdzieś indziej. A że człowiek już rozstawiony, i na dodatek z wielkim sentymentem do wybranej miejscówki, no to w żadnym razie nie brałem pod uwagę zwijania maneli i ucieczki choćby pół kilometra dalej.
Mimo wszystko, coś niecoś udało się zaobserwować i uwiecznić na pamiątkowych fotografiach, choć nie ukrywam, że dawałem sobie większe wymagania na ten wieczór. Tym razem nie udało się im sprostać i trzeba cieszyć się z tego, co wyszło, pamiętając też o wspomnianym nieoczekiwanym wynagrodzeniu, jakiego zaznało się wieczór wcześniej.
Tego wieczoru światło popielate z pewnością było równie wyraziste, okresami gdy kłęby dymu odpuszczały, widać było, że Księżyc od razu wywołuje piorunujące wrażenie, zwłaszcza w towarzystwie gęsto latających samolotów w jego otoczeniu, z których jednego udało się złapać w czasie nieomal tranzytu (trzecie ujęcie, dodatkowo z Aldebaranem). Pełnia możliwości wynikających z wciąż nikłej fazy wynoszącej 9% i wyższej elewacji wiążącej się z obecnością Srebrnego Globu na ciemniejszym tle granatowego nieba nie została wykorzystana, ale to już nie była wina aury, lecz moich lokalnych warunków obserwacyjnych. Mimo wszystko wieczór zapiszę do udanych, ciesząc się z pomyślnej aury zwłaszcza 17 kwietnia, kiedy to po niezliczonych obserwacjach Księżyca czy koniunkcji, udało się dostrzec i zarejestrować coś naprawdę wyjątkowego. Kiedy odpowiednia seria zdarzeń w pogodzie wystąpiła w doskonałym momencie, w ostatnich godzinach poprzedzających obserwację, nie mogło już być inaczej: kwietniowe, wieczorne niebo ozdobione Młodym Księżycem, pokazało pełnię swojego piękna.
A o tym co jeszcze czeka nas w najbliższe noce możecie czytać
➨ w bieżącym wydaniu "Nieba nad nami". Cel numer jeden - Wenus i Plejady!
Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i wszystkim co ważne dla amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.
Dzięki,czytam z fascynacją, rozpoczynam właśnie przygodę z obserwacją. Tatiana
OdpowiedzUsuńOoo, to w takim razie życzę pomyślnego stawiania pierwszych kroków w tym hobby i jak najwięcej takiej aury, jaką od kilku dni mamy nad Polską! :-)
UsuńKsiężyc i Wenus w tym samym czasie obserwowałem. Naprawdę pięknie to się udało.
OdpowiedzUsuńNawet plenery obserwacyjne na zachodzie mamy podobne.
To bardzo się cieszę! Nie wiem który raz tę parkę widziałem w takim wieczornym wydaniu, a i ta zawsze jest na czym zawiesić oko :-)
Usuń