Powrót dziury koronalnej i jedynej (jak dotąd) aktywnej grupy plam w tym roku: szansa na rozbłyski z CME
Już od ponad dwóch lat rzadko kiedy mam okazję pisać tutaj kolejne teksty poświęcone silniejszym rozbłyskom słonecznym, które wraz z koronalnymi wyrzutami masy mogłyby stanowić źródło większych szans na wybuchy aktywności geomagnetycznej. Od nieco ponad dwóch dni jednak ruch obrotowy Słońca przyniósł na dostrzegalną z perspektywy Ziemi półkulę słoneczną dawny obszar aktywny 2644, który był i pozostaje jedyną w tym roku grupą plam, która ma na koncie emisję istotnych pod względem energii rozbłysków, często połączonych z wyrzutami koronalnymi. Powrót tego obszaru to dobry moment do wzmożenia uwagi wśród czytelników i wszystkich miłośników astronomii spragnionych silnych zjawisk na Słońcu, które mogłyby zaowocować większą aktywnością zórz polarnych, dlatego dziś parę słów o tym, czego obszar 2644 dokonał i czego - być może - moglibyśmy oczekiwać w najbliższych dniach o ile tylko plamy go tworzące nie spoczną na laurach.
Powstanie obszaru aktywnego 2644 miało miejsce pod koniec marca br. kiedy to jako szybko formująca się grupa plam stał się on szybko jednym z większych regionów widocznych na tarczy słonecznej w 2017 roku; mało tego na początku kwietnia grupa ta była widoczna gołym okiem przez sam filtr słoneczny bez dodatkowej optyki, jako maleńki ciemny punkt na Słońcu. Nie zawsze, choć bardzo często bywa, że dobrze rozbudowane grupy plam posiadające w swej budowie plamy o różnej biegunowości osiągają zdolność produkowania silniejszych rozbłysków słonecznych. Tak też było w przypadku obszaru 2644, który w teorii zdolnym był do emitowania rozbłysków klasy M i nawet X jeszcze zanim opuścił tarczę słoneczną.
Pierwszy rozbłysk klasy M obszar 2644 uwolnił 1 kwietnia o godz. 23:48 CEST, gdy jego pozycja na tarczy słonecznej była już zbyt bliska zachodniej krawędzi, aby można liczyć na geoefektywność tego zjawiska. W sąsiedniej podstronie w bieżących komentarzach Solar Update skwitowałem to jako bardzo ponury prima-aprillisowy żart ze strony Słońca, bo nie dość, że w ostatnich miesiącach takich wydarzeń jest jak na lekarstwo, to teraz jeszcze gdy uformowała się obiecująca grupa plam, jej aktywność wyraźnie wzrasta po przejściu już przez centralne rejony tarczy. Rozbłysk klasy M4.4 był jednocześnie pierwszym takim zjawiskiem w 2017 roku - poprzednio do porównywalnego rozbłysku doszło w listopadzie ubiegłego roku. Zjawisku z 1 kwietnia towarzyszył koronalny wyrzut masy (CME) - ale oczywiście z uwagi na niesprzyjające położenie grupy 2644 względem naszej planety, chmura materii została w całości skierowana na zachód od linii Słońce-Ziemia, a obserwatorzy oczekujący pozytywnych informacji o możliwym rozwoju aktywności zórz polarnych musieli obejść się smakiem.
Jakby tego było mało, po rozbłysku klasy M4.4 obszar 2644 wygenerował szybko serię sześciu następnych zjawisk: M1.2, M2.1, M2.3 i jeszcze z wyższymi maksimami od pierwszego - M5.3, M5.7 i M5.8 - niektóre z rozległymi koronalnymi wyrzutami masy; wszystkie w przeciągu zaledwie 3 dni. Jak można zobaczyć na bieżącej liście najsilniejszych zjawisk na Słońcu za bieżący rok, wszystkie rozbłyski mieszczące się na liście miały swoje źródło w obszarze aktywnym 2644. To co jednak jeszcze bardziej rzuca się w oczy to fakt, że lista zwykle będąca "TOP-10" tak na prawdę na razie jest listą TOP-7 - mamy ostatnią dekadę kwietnia, a wciąż nie doszło do choćby dziesięciu istotnych pod względem energii zjawisk. Tarcza słoneczna od kilku kwartałów coraz częściej staje się całkowicie wolna od obszarów aktywnych, powstawanie plam z kwartału na kwartał przebiega coraz bardziej ociężale, wiele z nich nie osiąga imponujących rozmiarów, a te, które nieco bardziej wyróżniają się na tle dominujących drobnych regionów rzadko kiedy osiągają zdolność wytwarzania silnych rozbłysków.
Obecnie od 18 kwietnia po dwóch tygodniach wędrówki przez niedostrzegalną z perspektywy Ziemi półkulę słoneczną, ruch obrotowy naszej gwiazdy ponownie przyniósł w pobliże północno-wschodniej krawędzi dawny obszar 2644, który jako, że mamy do czynienia z jego kolejnym przejściem przez tarczę, uzyskał nową numerację 2651. Nie trzeba było długo czekać, by dał on nam znać o swoim powrocie - już pierwszej doby jego ponownej widoczności na wschodniej krawędzi wygenerował on długotrwały rozbłysk klasy C5.5 (można uznać go słabym), ale z uwagi na kilkugodzinną rozpiętość czasową trwania tego zjawiska, uwolnił on swój najbardziej imponujący jak dotąd koronalny wyrzut masy o wyraźnej charakterystyce na zdjęciach korongorafów sondy SOHO - poniżej animacje z instrumentów LASCO C2 i C3. Gdyby do tego typu wydarzenia doszło tydzień później - w okolicach 25-26 kwietnia, mielibyśmy stuprocentową pewność, że CME zostałoby w całości skierowane bezpośrednio ku Ziemi i wówczas rozwój aktywności zórz polarnych byłby kwestią 2-3 dni. Niestety trudno oczekiwać, by taki wyrzut koronalny był kierowany ku naszej planecie w sytuacji, gdy doszło do niego podczas wstępowania dopiero na tarczę słoneczną obszaru 2644 (2651) i tym samym skrajnie "bocznego" ustawienia źródła wyrzutu względem Ziemi, dlatego i tym razem musimy obejść się smakiem.
W przeciwieństwie jednak do poprzedniego przejścia przez tarczę, tym razem wiemy, że skłonny do emisji istotnych rozbłysków region 2651 dopiero zbliża się do centralnych pozycji na tarczy słonecznej. Musimy więc uzbroić się w cierpliwość i mocno ściskać kciuki za to, by podczas rozpoczynającego się ponownego przejścia przez dostrzegalną z Ziemi półkulę słoneczną obszar 2651 nie spoczął na laurach i uwolnił przynajmniej jedno obiecujące zjawisko w okresie bezpośredniego skierowania na naszą planetę. Okres ten rozpocznie się około 25 kwietnia i potrwa kolejne 3-4 doby; wówczas każdy rozbłysk, któremu towarzyszyć będzie koronalny wyrzut masy, będzie miał podwyższone szanse na uwolnienie wprost ku Ziemi.
Gdyby miało tak się stać, oczekiwać moglibyśmy pierwszego od 31.12.2015 r. wywołania burzy magnetycznej przez inne zjawisko od dominujących w obecnym spadkowym etapie 24. cyklu aktywności słonecznej strumieni wiatru podwyższonej prędkości z dziur koronalnych (CHHSS), a właśnie dzięki zjawisku bardziej utożsamianemu z okresami maksimów aktywności słonecznej - silnemu rozbłyskowi i uwalnianemu w jego następstwie CME. Może to wydawać się długą przerwą, ale jak wspomniałem, przerwa ta dotyczy wyłącznie połączenia rozbłysku z CME jako przyczyny burzy magnetycznej kończącej się pozytywnie dla polskich obserwatorów - 17 spośród 18 wystąpień zorzy polarnej nad Polską w 2016 roku zawdzięczaliśmy bowiem strumieniom CHHSS, a tylko jeden raz koronalnemu wyrzutowi masy, lecz wciąż nie będącego skutkiem odpowiednio silnego rozbłysku, a wynikiem erupcji protuberancji w okolicach północno-wschodniej części tarczy słonecznej.
Wprawdzie od ostatniego maksimum bieżącego cyklu dzieli nas już coraz większy szmat czasu, to warto pamiętać, że również w takich etapach spadkowych jak obecny, sporadyczne powstawanie rozbudowanych grup plam zdolnych do emisji silnych rozbłysków jest zjawiskiem obserwowanym podczas większości cykli słonecznych i nawet jeśli za sprawą regionu 2651 nie doczekamy się zorzowych emocji, to z dużym prawdopodobieństwem można oczekiwać innych - choć zapewne nielicznych, grup plam, które zdolne będą do krótkotrwałego podwyższenia aktywności słonecznej - nawet gdy takie okresy okalać będą z obu stron długie tygodnie z pozbawioną plam tarczą Dziennej Gwiazdy. To właśnie jedna z cech charakterystycznych faz spadkowych cykli słonecznych - okazyjne formowanie się rozleglejszych i aktywniejszych plam, które emitują po kilka takich zjawisk, jakich nie powstydziłyby się żadne maksima słoneczne. Czy czeka nas to jeszcze teraz w wykonaniu obszaru 2651 w czasie powtórnego przejścia przez tarczę czy też to jeszcze "nie tym razem" - przekonamy się w najbliższych kilkunastu dniach.
Pomijając przyszłość obszaru 2651, kolejnych wzrostów aktywności geomagnetycznej możemy oczekiwać za około 2-3 dni wraz z napływem strumienia wiatru słonecznego podwyższonej prędkości z tej samej dziury koronalnej, która pod koniec marca w zaledwie 6 dni po tegorocznym debiucie zórz nad Polską przyniosła zorze polarne widoczne od Bałtyku po słowackie Tatry. Ponieważ zbliża się miesiąc od tego wydarzenia, ruch obrotowy Słońca ponownie przyniósł do centrum tarczy tę formację, najlepiej widoczną na zdjęciach z SDO w długości fali 211 angstremów. Strumień wiatru przez nią uwalniany przed miesiącem charakteryzował się sprzyjającymi dla rozwoju aktywności zórz czynnikami, na czele z dominująco południowym skierowaniem pola magnetycznego o umiarkowanym natężeniu, być może więc i tym razem pogoda kosmiczna stanie się korzystnie dla miłośników astronomii wzburzona.
Mimo ponownej obecności na tarczy tej samej co przed miesiącem dziury koronalnej, trzymajmy kciuki przede wszystkim za dalszą aktywność obszaru 2651, ponieważ ewentualne koronalne wyrzuty masy uwolnione przez niego po potencjalnych rozbłyskach słonecznych miałyby zdecydowanie większy wpływ na rozwój aktywności geomagnetycznej od strumienia wiatru z dziury koronalnej, z uwagi na większy "szok" jakiego doświadcza magnetosfera po uderzeniach energicznych CME z silnych rozbłysków. Oczywiście dobrym strumieniem CHHSS miłośnicy zórz też z pewnością nie pogardzą, ale nie ma co ukrywać, że najbardziej brakuje nam emocji pamiętanych z samego maksimum słonecznego i tym samym silniejszych burz magnetycznych. Grupo 2651, do dzieła! Najlepiej po nadchodzącym weekendzie.
Autorski komentarz do bieżącej aktywności słonecznej - podstrona Solar Update
Warunki aktywności słonecznej i zórz polarnych na żywo wraz z objaśnieniami nt. interpretacji danych - podstrona Pogoda kosmiczna
Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.
Tym razem nic chyba nie wyszło, może kolejna noc będzie korzystniejsza. Rozpogodzeń było mnóstwo, nawet 4 Lirydy udało mi się zaobserwować, ale z zorzą kicha. Północny horyzont tonął w chmurach ;/
OdpowiedzUsuń