Dość długo trzeba było czekać na tegoroczny debiut zorzy polarnej nad Polską - oczywiście jak na trend, do którego wielu zdążyło się przyzwyczaić w rekordowym w tym cyklu słonecznym roku 2016, który przyniósł 18 wystąpień tego zjawiska nad naszym krajem. Od trzeciej dekady listopada ubiegłego roku choć do Ziemi docierało wiele strumieni wiatru z dziur koronalnych, to za każdym razem kończyło się albo na zerowym rozwoju sytuacji, albo do wzmożenia aktywności geomagnetycznej jedynie nad biegunami i wysokimi szerokościami geograficznymi. Tym razem jednak przyszła odmiana, której chcielibyśmy za każdym razem.
W dobę po rozpoczęciu astronomicznej wiosny i jednocześnie na pierwszy wieczór wiosny kalendarzowej podwyższona aktywność geomagnetyczna zarysowała się nie tylko tam, gdzie zwykła to czynić przeważnie, ale również nad wyższymi umiarkowanymi szerokościami geograficznymi. Już od kilku dni wcześniej trwało oczekiwanie na napływ kolejnego strumienia wiatru słonecznego podwyższonej prędkości (CHHSS) uwalnianego nieustannie z jednej z dziur koronalnych, która w ostatnim tygodniu zimy przemierzała centralne rejony tarczy słonecznej będąc skierowaną wprost na naszą planetę. Jak się wielokrotnie przekonywaliśmy - zwłaszcza w ostatnich kilku miesiącach - nie musi to jeszcze oznaczać emocji zorzowych, wszak nie zawsze możemy liczyć na korzystną sytuację ze skierowaniem pola magnetycznego wiatru słonecznego w takich strumieniach. Uwaga wśród obserwatorów była jednak wzmożona na okres roku, przez który właśnie przechodzimy i związany z tym efekt równonocy.
Już po wielokroć byliśmy świadkami, jak w okolicach obu równonocy w roku, zarówno tej wiosennej jak i jesiennej aktywność geomagnetyczna się rozwijała nawet po niezbyt imponujących zjawiskach poprzedzających na Słońcu, kiedy to z niewiadomych do końca naukowcom przyczyn wiatr słoneczny docierający do Ziemi jest w stanie wywoływać bardziej istotne wzmożenia aktywności zórz polarnych niż gdyby to czynił w innych miesiącach roku odległych od momentów równonocy.
W dobę po równonocy wiosennej i pierwszy wieczór wiosny kalendarzowej napływ strumienia ze wspomnianej dziury koronalnej przyczynił się do zaistnienia słabej burzy magnetycznej kategorii G1 (Kp=5). Na zaistnienie trzeciej dopiero takiej burzy w tym roku, ale pierwszej skończonej pozytywnie dla północnych województw Polski, pozwoliło długotrwałe południowe skierowanie pola magnetycznego wiatru słonecznego o dość słabym natężeniu (Bz do -10nT), połączone z wyraźnym wzrostem prędkości z dotychczasowych ~330 do ponad 600, a później również 700 km/sek. Taka sytuacja w magnetosferze utrzymywała się przez nieco ponad sześć godzin, począwszy od 16:00 CET do około 22:00 CET, po czym już 22 marca po kilkunastu godzinach przerwy i osłabnięciu aktywności geomagnetycznej do poziomu Kp=4 burza została wznowiona na niespełna trzy godziny w okolicach 22:00 CET, następnie zaś niknąc już bezpowrotnie.
Podczas pierwszej nocy napływu CHHSS w noc z 21 na 22 marca doszło do debiutu zorzy polarnej nad Polską, debiutu, który był jednak obserwowalny jedynie w nielicznych obszarach, gdzie niebo od północnej strony horyzontu było pogodne - zatem głównie mowa tu o północnym zachodzie. Debiut zorzy w 2017 roku nad naszym krajem nie był obficie obfotografowany przez miłośników astronomii, ale za to na nielicznych zdjęciach okazał się bardzo fotogeniczny i czyniący to wystąpienie zorzy polarnej jednym z wyraźniejszych biorąc pod uwagę fakt jedynie słabej aktywności burzy podczas maksimum. Poniżej cztery fotografie nadesłane przez jednego z czytelników, Mateusza Matusiaka z miejscowości Buniewice w województwie zachodniopomorskim - w tym miejscu dziękuje na przesłanie materiału. Jak zrelacjonował autor zdjęć - spektakl świetlny zaczął się o godzinie 00:21, wtedy to pojawiła się intensywna zieleń. Trwało to wszystko do godziny 00:28. Filary oraz jasną poświatę było widać gołym okiem, jak cudownie wiła i skakała po północnym niebie.
Co ciekawe, ta pierwsza tegoroczna obecność zorzy polarnej nad Polską - choć głównie nad północnymi województwami, miała miejsce akurat na zakończenie nieco ponad dwutygodniowego okresu z całkowicie pozbawioną plam tarczą słoneczną i tym samym najniższą aktywnością naszej Dziennej Gwiazdy od niemal siedmiu lat. Poprzednim razem taki nieprzerwany okres dni z pustą tarczą i wyzerowaną liczną Wolfa miał miejsce w kwietniu 2010 roku, kiedy to powoli wychodziliśmy z głębokiego Minimum Słonecznego poprzedzającego trwający i zmierzający ku schyłkowi 24. cykl aktywności słonecznej. Kolejny zatem już raz dostajemy przykład na to, że nawet w takich coraz bardziej monotonnych okresach bardzo niskiej aktywności słonecznej można sporadycznie liczyć na pokaz zorzowych fajerwerków za sprawą innych formacji - dziur koronalnych, typowych dla faz spadkowych cykli słonecznych, z którymi zdążyliśmy się już oswoić w roku 2016, kiedy to większość ze wspomnianych osiemnastu wystąpień zorzy nad Polską zawdzięczać mogliśmy właśnie strumieniom wiatru podwyższonej prędkości uwalnianych z tego typu formacji w koronie słonecznej.
Przy okazji dzisiejszego opracowania pierwszej w tym roku burzy magnetycznej z polskim akcentem warto odnotować fakt, że za sprawą wspomnianego najdłuższego od blisko siedmiu lat okresu z pustą tarczą słoneczną, rok 2017 przyniósł już 27 dni z liczbą Wolfa na poziomie zera. Szczególnie wyraźny stanie się fakt coraz szybszego wzrostu tego wyniku zwłaszcza, gdy doda się do tego od razu porównanie z rokiem ubiegłym, który przyniósł 32 takich dni. Obecnie zatem, jeszcze przed końcem pierwszego kwartału, wynik ten jest już o zaledwie 5 mniejszy od całościowego za rok 2016, a chwilowe wstrzymanie "nabijania" licznika dni z wyczyszczoną z plam tarczą słoneczną wstrzymało pojawienie się jedynie pojedynczego i bardzo niewielkiego pod względem powierzchni obszaru aktywnego 2643, który wcale nie musi dotrwać do końca wędrówki przez dostrzegalną z Ziemi półkulę słoneczną. Na obecnym etapie cyklu słonecznego musimy niestety być już oswojeni, że przybywanie kolejnych dni z pustą tarczą cały czas będzie wisiało w powietrzu i za kilka kwartałów takie okresy jak ten 15-dniowy zakończony 21 marca traktować będziemy jako wręcz bardzo krótkie. Przykre, ale zbliżanie się kolejnego Słonecznego Minimum jest nieuchronne.
Następny strumień wiatru słonecznego z dziury koronalnej powinien dotrzeć do Ziemi około 28 marca (+/- 1 dzień) również z szansą na wywołanie słabej / umiarkowanej burzy magnetycznej kategorii G1-G2. Burza - gdyby udało się jej zaistnieć, z uwagi na obecny okres roku poprzez wspieranie efektem równonocy może swoim zasięgiem objąć bardziej rozległy obszar, niż w innych miesiącach roku, łącznie z umiarkowanymi szerokościami geograficznymi. Dziura koronalna emitująca ten CHHSS widoczna na zdjęciach z sondy SDO w długości fali 211 angstremów przemierza obecnie centralne rejony tarczy i za sprawą bliskości do słonecznego równika jest skierowana na Ziemię równie korzystnie co poprzednia formacja znajdująca się już przy zachodniej krawędzi tarczy, ale z uwagi na mniej rozległą budowę - właściwie rozciągniętą równoleżnikowo co sprawi, że strumień wiatru nie będzie uwalniany ku naszej planecie tak długo jak w przypadku poprzedniej dziury; tym samym wpływ strumienia może odznaczać się w warunkach wiatru słonecznego przez krótszy okres czasu w porównaniu ze strumieniem inaugurującym astronomiczną wiosnę. Pozostaje pytanie, czy równie korzystne jak ostatnim razem okażą się właściwości wiatru słonecznego w tym strumieniu, ale o tym dowiemy się już po dotarciu wiatru do naszej planety.
Autorski komentarz do bieżącej aktywności słonecznej - podstrona Solar Update
Warunki aktywności geomagnetycznej i zórz polarnych z objaśnieniami - podstrona Pogoda kosmiczna
Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.
Piękne kolorki! Szkoda że tylko nieliczni mogą podziwiać te atrakcje.
OdpowiedzUsuń