Od najważniejszego zjawiska astronomicznego 2016 roku przewidzianego kalendarzem dzieli nas już tylko ostatni miesiąc. To ostatni dzwonek aby powziąć stosowne przygotowania i próby generalne sprzętu, bądź upewnić się czy nie należałoby zaopatrzyć się w nowe filtry słoneczne, które w razie dłuższego już żywota mogą nam dawać mniej kontrastowy obraz względem obserwacji poczynionych tuż po ich zakupie. To także czas, w którym obserwujemy rosnącą ilość słonecznych dni w porównaniu z pierwszymi zimowymi, zwykle pochmurnymi miesiącami. Jaka pogoda czeka nas w ten najbardziej wyczekiwany przez miłośników astronomii dzień 2016 roku?
Póki co, każdą odpowiedź na takie pytanie można włożyć między bajki z uwagi na wciąż duże wyprzedzenie i niepewność tak odległych prognoz. Bardziej prawdopodobne opracowania pod tym względem pojawią się tutaj w ostatnim tygodniu przez tranzytem, na razie jednak jak już przystało na ten blog zapraszam na podróż do przeszłości.
Dzisiejszy tekst będący nierozłącznym elementem każdej kampanii popularyzacyjnej, w ramach której jednemu zjawisku poświęcanych jest kilka wpisów, ma przynieść odpowiedź nie na pytanie co dokładnie czeka nas za miesiąc, ale na jaką pogodę możemy liczyć podczas tranzytu Merkurego biorąc pod uwagę warunki meteorologiczne nad Polską 9 maja w ostatnich latach. Nie możemy dziś przewidzieć dokładnych warunków na czas tranzytu, warto więc przyjrzeć się choćby potencjalnym szansom na sukces lub porażkę w odniesieniu do sytuacji synoptycznych obserwowanych tego dnia w latach poprzednich.
Czytaj też: Dlaczego komórka lub tablet mogą przydać się podczas obserwacji tranzytu? Prognozy, komentarz do pogodowych modeli numerycznych i ostatnie praktyczne porady przed obserwacją zjawiska roku.
W odróżnieniu od podobnych wpisów publikowanych dawniej, gdzie na każdy rok do porównań wybierałem jedno zdjęcie satelitarne wykonane o godzinie kluczowego momentu danego zjawiska - np. maksimum zaćmienia Słońca czy Księżyca, tak teraz pozwolę sobie na rozbudowany mecz zestawiając dla każdego roku z lat 2008-2015 po trzy zdjęcia z 9 maja w związku z faktem, iż tranzyt Merkurego będzie jak zwykle zjawiskiem bardzo długotrwałym (przypominam, że rozpoczyna się około godz. 13:12 CEST, a zakończy dopiero o 20:42 CEST). Poziom zachmurzenia w danej lokalizacji dajmy na to o godz. 13:45 CEST mógł być bowiem kompletnie inny od poziomu zachmurzenia z godzin wieczornych, w których tranzyt wciąż będziemy mogli obserwować. Ponad 7,5 godziny trwania zjawiska to bardzo duży zakres czasowy dla pogody w konkretnej lokalizacji i jeśli warunki będą wybitnie niesprzyjające przez pierwsze dwie-trzy godziny, to nadal nie przekreśla to przecież naszych szans na pomyślne ujrzenie choćby drugiej połowy zjawiska, w razie gdy niebo na przykład zdoła się rozpogodzić.
Tak długo widoczne zjawisko też może oczywiście nam umknąć niedostrzeżone w sytuacji kompletnie pochmurnej aury nad krajem i brakiem szans na pojawienie się choćby chwilowych rozpogodzeń, które wówczas występowałyby zbyt daleko od naszej lokalizacji lub wręcz za granicami kraju - byłby to najczarniejszy scenariusz jakiego moglibyśmy oczekiwać. Czy tak parszywa sytuacja występowała 9 maja w minionych latach, czy może jednak bez względu na położenie byłoby nam dane odnieść sukces - choćby częściowy w razie zmiennej aury podczas trwania zjawiska?
Pora na odpowiedź - tradycyjnie posiłkować się będę danymi z satelity geostacjonarnego EUMETSAT, z którego aktualizowane co 15 minut zdjęcia dostępne są m.in. poprzez serwis sat24.com. Wyjątkiem będzie rok 2012, w którym wykorzystałem zastępczo dwa zdjęcia z archiwów danych satelitów geostacjonarnych NOAA. Z każdego roku zestawiam trzy zdjęcia - z godz. 13:45 lub 14:45 CEST (co będzie odpowiadało pierwszym 60-90 minutom tranzytu), 16:45 CEST (dla okolic czasowych maksimum tranzytu, gdy Merkury najbardziej zbliży się do centrum tarczy słonecznej) i z godz. 19:45 CEST (okolice szóstej-siódmej godziny trwania tranzytu, jednocześnie ostatnia godzina przez zachodem Słońca). Wszystkie zdjęcia zostały wykonane w świetle podczerwonym, wyjątkiem są dwa obrazy z 2012 roku wykonane w świetle widzialnym. Z roku 2012 zdjęcia wykonane zostały o godz. 12:00 i 15:30 CEST - nie zamieszczam danych z EUMETSAT ponieważ uleciały one z oficjalnego archiwum i nie mogłem ich pobrać. To co jednak zamieszczam poniżej bez żadnego problemu spokojnie wystarczy do odpowiedzi na tytułowe pytanie - a zatem jedziemy z tematem.
Pora na odpowiedź - tradycyjnie posiłkować się będę danymi z satelity geostacjonarnego EUMETSAT, z którego aktualizowane co 15 minut zdjęcia dostępne są m.in. poprzez serwis sat24.com. Wyjątkiem będzie rok 2012, w którym wykorzystałem zastępczo dwa zdjęcia z archiwów danych satelitów geostacjonarnych NOAA. Z każdego roku zestawiam trzy zdjęcia - z godz. 13:45 lub 14:45 CEST (co będzie odpowiadało pierwszym 60-90 minutom tranzytu), 16:45 CEST (dla okolic czasowych maksimum tranzytu, gdy Merkury najbardziej zbliży się do centrum tarczy słonecznej) i z godz. 19:45 CEST (okolice szóstej-siódmej godziny trwania tranzytu, jednocześnie ostatnia godzina przez zachodem Słońca). Wszystkie zdjęcia zostały wykonane w świetle podczerwonym, wyjątkiem są dwa obrazy z 2012 roku wykonane w świetle widzialnym. Z roku 2012 zdjęcia wykonane zostały o godz. 12:00 i 15:30 CEST - nie zamieszczam danych z EUMETSAT ponieważ uleciały one z oficjalnego archiwum i nie mogłem ich pobrać. To co jednak zamieszczam poniżej bez żadnego problemu spokojnie wystarczy do odpowiedzi na tytułowe pytanie - a zatem jedziemy z tematem.
2008
Credits: EUMETSAT |
W pierwszym roku do porównań uwidacznia się wyraźny klin wyżowy na zachód od Polski, który rozpogadzał wówczas niebo nad praktycznie całym obszarem Niemiec, południowymi rejonami Bałtyku i wąskim pasmem wzdłuż Morza Adriatyckiego łączył się z wyżem nad Morzem Śródziemnym. Klin biegnący południkowo przez Europę w takim położeniu sprawił, że pogoda nad naszym krajem 9 maja 2008 roku była wyraźnie podzielona. Północ, północny zachód, zachód i południowy zachód mogły przez cały dzień liczyć na bezchmurne lub nieznacznie zachmurzone niebo - sytuacja taka w razie powtórki podczas nadchodzącego tranzytu umożliwiłaby amatorom na tym obszarze obserwacje zjawiska praktycznie bez przerwy od początku około 13:11 do samego zachodu Słońca. Z kolei wschodnia połowa niemal do linii Wisły to pozostałości zachmurzenia po słabym froncie atmosferycznym związanym z niżem znad Rosji - jego centrum z niezbyt wyraźnie zaznaczoną spiralną strukturą zachmurzenia widoczne jest w okolicach granicy Rosji z Ukrainą. O ile w pierwszych godzinach trwania tranzytu po jego maksimum warunki we wschodnich województwach mogłyby być trudne, o tyle dzięki zdjęciu z godz. 19:45 CEST widzimy, że zachmurzenie to z każdą godziną zanikało - nie tylko poprzez coraz liczniejsze rozerwania chmur, ale też ich cieniejącą warstwę co objawia się coraz słabszymi odcieniami szarości na zdjęciu wieczornym.
Pierwszego gola, które pogodne niebo strzela zachmurzeniu można więc bez trudu przypisać ćwiartce północno-zachodniej i południowo-zachodniej, pozostałym dwóm przyznać można połowiczny sukces - wprawdzie całość zjawiska nie byłaby widoczna, ale nie byłoby też całkowitego fiaska. Pół punktu.
2009
Credits: EUMETSAT |
9 maja 2009 roku to bardzo pochmurna aura nad zachodnią Europą - najwyraźniejsze struktury zachmurzenia widzimy nad Hiszpanią, Portugalią; ponownie jak przed rokiem widoczny jest niż w okolicach Rosji, którego centrum przemieszcza się tuż na północ od Morza Czarnego. Jedyny wyraźny układ wyżowy przynoszący bezchmurne niebo widoczny jest nad Morzem Śródziemnym. Do Polski w ciągu dnia od zachodu wkraczało zachmurzenie związane z niżem znad zachodniej Europy, jednak nie miało ono charakteru jednolitej kurtyny zakrywającej całkowicie niebo - było porozrywane, zbudowane z obłoków, pomiędzy którymi występowały krótkotrwałe rozpogodzenia. W godzinach zbieżnych z początkowymi etapami zbliżającego się tranzytu Merkurego najbardziej sprzyjającą sytuację pogodową mieliśmy na północnym wschodzie Polski, południowym zachodzie, z kolei część północno-zachodnia i południowo-wschodnia pokryte były umiarkowanym zachmurzeniem nie dającym tak dobrej przejrzystości co pierwsze dwa wspomniane obszary, ale jednak wciąż pozwalającym na dokonanie obserwacji takiego zjawiska. W miarę upływu godzin widoczny jest ruch tego zachmurzenia w kierunku wschodnim, gdzie najgęstsze porcje chmur przykrywają m.in. Kujawy i Śląsk, najwyraźniejsze pasmo pogodnego nieba przebiega wzdłuż wschodniej granicy, podczas gdy w godzinach wieczornych chmurami pokryte jest wąskie pasmo Pomorza i cały obszar Małopolski.
Gdyby sytuacja taka miała się powtórzyć za miesiąc, nie moglibyśmy liczyć na idealne warunki pogodowe i stabilnie pogodne niebo przez cały czas trwania tranzytu, ale bez względu na lokalizację każdy miałby szansę dokonać choćby częściowych obserwacji zjawiska w przerwach między przemieszczającym się zachmurzeniem. Mimo więc, że zdjęcia satelitarne nie wyglądają może zbyt optymistycznie, punkt możemy przypisać wszystkim województwom.
2010
Credits: EUMETSAT |
Trzeci rok do porównań i trzeci rok z wyraźnym układem wysokiego ciśnienia nad Morzem Śródziemnym, zapewniającym mnóstwo pogodnego nieba nad południem kontynentu. Za to cała reszta Europy - od zachodu przez centrum po wschodnie granice widocznego obszaru tonie wręcz w zachmurzeniu, które w zależności od kraju charakteryzuje się inną naturą. Dla przykładu weźmy pod lupę Portugalię i Hiszpanię - zachmurzenie niejednolite, duże choć porozrywane, dynamicznie przemieszczające się w kierunku wschodnim i zapewniające okresowe rozpogodzenia - warunki trudne, ale nieprzekreślające szans na jakiekolwiek obserwacje. Znacznie inaczej sytuacja wygląda już w nieodległej Francji - tu mamy już pełne pokrycie jednolitym zachmurzeniem związanym z ośrodkiem niżowym, którego centrum widoczne jest nad północną granicą Hiszpanii - zachmurzenie wykluczające obserwacje. Czegoś podobnego nie życzylibyśmy sobie za miesiąc nad naszym krajem. Również w Polsce tamtego roku niestety chmury dominowały na niebie, a pewne rozpogodzenia zaczęły pojawić się w godzinach popołudniowych przede wszystkim nad południowym zachodem, częściowo północnym wschodem, niebo mniejsze ilości chmur nad południowym zachodem. Zachmurzenie całkowite chmurami średnimi widoczne nad Pomorzem i centrum byłoby dużym czynnikiem utrudniającym obserwacje, ale ponieważ wraz z upływem godzin widać, że jest ono zanikające, teoretycznie sukces na jakąś skalę byłby i tu osiągalny.
9 maja 2010 roku jest świetnym przykładem jak pogoda potrafi się odmienić nad krajem w ciągu kilku godzin - z początkiem tranzytu byłoby z pewnością bardzo pesymistycznie, ale wraz z nadejściem wieczoru widoczny jest wyraźny zanik zachmurzenia i poprawa warunków nad całym krajem - z pewnością nie do idealnego poziomu, ale zawsze poprawa. Najłatwiej i najrozsądniej można tu przyznać punkt dla południowo-zachodniej części Polski, reszcie z uwagi na zmienność zachmurzenia w ciągu dnia można przypisać pół punktu.
2011
Credits: EUMETSAT |
Rok 2011 przyniósł w Europie jak i w samej Polsce sytuację synoptyczną, którą chcielibyśmy z pewnością doświadczyć w takim samym wydaniu za miesiąc. Już na pierwszy rzut oka zauważyć możemy znacznie mniejszą ilość zachmurzenia nad większością obszaru objętego obserwacją EUMETSATa, dzięki dwóm wyraźnym układom wyżowym - jednym nad południem Europy, drugim nad centrum kontynentu. I właśnie temu drugiemu zawdzięczaliśmy wówczas niemalże bezchmurną pogodę 9 maja od godzin porannych po sam wieczór (a nawet dłużej - choć z perspektywy nadchodzącego zjawiska jest to już mniej istotne, bo). Szerszy komentarz jest tu zbędny - niezależnie od lokalizacji, wszyscy w naszym kraju mogliby liczyć na bardzo sprzyjającą aurę przez cały czas trwania tranzytu. Nieco chmur pojawiło się nad Pomorzem bliżej wieczornych godzin, jednak miały one charakter porozrywanych obłoków nie pokrywających całej powierzchni nieba, które na dodatek bliżej zachodu Słońca uległy zanikowi. Punkt na konto pogodnego nieba dla wszystkich regionów Polski.
2012
Credits: EUMETSAT |
Tym razem mieliśmy do czynienia z jednym silnym układem wysokiego ciśnienia z centrum jak w latach poprzednich nad Morzem Śródziemnym, którego klin rozciągał się południkowo przez Włochy, Czechy, dalej Polskę przez Bałtyk aż po Estonię. Zachmurzenie wkraczać zaczęło w godzinach południowych od zachodniej granicy z Niemcami, utrzymywało się ono już do wieczora i miało charakter przeważnie jednolity, bez wielu rozpogodzeń za to z postępującą konwekcją i rozwojem chmur burzowych - poprzedzały je wąskie pasma niegroźnych jeszcze obłoków ułożonych południkowo przez Pomorze, Kujaw, Wielkopolskę, Ziemię Łódzką po Dolny Śląsk. Warunki w tych województwach nie byłyby idealne, ale zdecydowanie wystarczające do przeprowadzenia takiej obserwacji, jaka nas czeka 9 maja. Północny wschód i Małopolska mogły liczyć na wręcz bezchmurne niebo przez praktycznie cały dzień, za to bardzo niesprzyjającą sytuację mieliśmy nad Lubelszczyzną, gdzie przez cały dzień zalegała niemal stacjonarna porcja jednolitego zachmurzenia pokrywającego całe niebo, związanego z frontem atmosferycznym, którego oś położona była nad zachodnią granicą Rosji po Morze Czarne.
Punkt dla większości kraju, pół punktu dla części południowo-zachodniej. Część południowo-wschodnia z punktem, wyłączając jednak Lubelszczyznę z powodu wspomnianej sytuacji.
2013
Credits: EUMETSAT |
Sytuacja z 2013 roku powinna nam przypominać, że początek maja jest już zdecydowanie okresem sezonu burzowego w Polsce, gdzie należy liczyć się ze zjawiskami konwekcyjnymi podczas odpowiedniej sytuacji synoptycznej - na przykład przy panowaniu dostatecznie wysokich temperatur oraz południowym przepływie ciepłego i wilgotnego powietrza stanowiącego dobre paliwo dla formujących się burz. Pogoda taka charakteryzuje się często dużą dynamiką, warunki obserwowane w godzinach południowych potrafią kompletnie różnić się od tych, z którymi mamy do czynienia wieczorem. Tak było przed trzema laty. Na zdjęciach z godz. 13:45 CEST widzimy pas pogodnego nieba od Pomorza przez Kujawy, Wielkopolskę, Ziemię Łódzką po Dolny Śląsk i Śląsk, ale północny zachód musiałby w tych pierwszych chwilach tranzytu liczyć się z dynamiczną konwekcją i formowaniem się komórek burzowych, które nie tylko przykrywały niebo dając przelotne intensywne opady deszczu, ale również dawały wyładowania atmosferyczne, dodatek którego zdecydowanie warto byłoby uniknąć podczas takiej obserwacji. Na wschodzie i południowym wschodzie bez burz, ale z zachmurzeniem zbyt poważnym aby w tym czasie obserwacje tranzytu były możliwe. Dwie godziny później ten pokrzywdzony wschodni obszar kraju zaczyna doświadczać rozrywania zachmurzenia, coraz liczniejszych przejaśnień, rozwija się zaś dalej konwekcja i pasmo komórek burzowych obejmujące środkowe Pomorze, Kujawy, Wielkopolskę niemal po Dolny Śląsk, za tym pasmem zaś od zachodu zaczynają występować rozpogodzenia. Obszary, które mogłyby obserwować pierwsze godziny tranzytu teraz znajdują się pod burzowymi chmurami, obszary, które z początkiem tranzytu wyglądały spisane na stratę dostają coraz więcej rozpogodzeń. Około godz. 19:45 CEST część powstałych w poprzednich godzinach burz opuściła już kraj za północną granicą, część pozostała nad Pomorzem i zmierzała dalej w kierunku północno-wschodnim zakrywając też Warmię i Kujawy. Zachodniopomorskie już ze znacznie bardziej rozpogodzonym niebem, zmienne zachmurzenie z wieloma słonecznymi chwilami nad południowym zachodem i południowym wschodem.
Jeden dzień, a tyle zmian! Właśnie w razie powtórki takiej sytuacji synoptycznej tak długi czas trwania tranzytu może okazać się prawdziwym wybawieniem, dając szansę na częściowy sukces wszystkim regionom Polski. Z uwagi na dynamiczną zmienność zachmurzenia pół punktu dla całego kraju.
2014
Credits: EUMETSAT |
Rok ten podobnie jak poprzednik pokazuje jak w ciągu kilku godzin potrafi zmieniać się poziom zachmurzenia nad konkretnym obszarem naszego kraju i jak szansę na ewentualną obserwację takiego tranzytu dostawałyby coraz to kolejne województwa. Mimo, że ilość chmur była 9 maja 2014 roku nad Polską znacząca, to i tak każdy niezależnie od regionu mógłby liczyć na choćby częściowy sukces i obserwacje tranzytu w okresach z rozpogodzeniami. Około godz. 13:45 CEST widzimy, że jedynie skrawek południowo-wschodni znajduje się w strefie pogodnego, wąskiego klinu wyżowego znad Ukrainy, który jest powiązany z wyżem znad Morza Śródziemnego. Oddziela on dwa układy niżowe - jeden na wschód, nad Morzem Czarnym prowadzącym mnóstwo chmur m.in. nad południowo-zachodnią Rosję, drugi z centrum między Niemcami a Wielką Brytanią. To właśnie ten drugi niż sprawia, że do Polski wkracza zachmurzenie, jednak dzięki ciemniejszym odcieniom szarości nad większością kraju można stwierdzić, że było to zachmurzenie niegrube, które pozwalałoby wciąż na przeprowadzenie obserwacji, choć w trudniejszych warunkach - ostrość i kontrast zapewne pozostawiałyby sporo do życzenia, zwłaszcza dla fotografów. Wąskie pasmo grubszego zachmurzenia objawiające się w postaci barw zbliżonych do białej widoczne jest nad wschodnim obszarem Zachodniopomorskiego, nieopodal Wielkopolski oraz w pasie od Podlasia przez Mazowsze i Świętokrzyskie po Małopolskę - w tych regionach warunki byłyby praktycznie uniemożliwiające obserwacje zjawiska. Z biegiem godzin jednak widzimy, że wspomniane pasma bardziej rozbudowanych chmur przesuwają się ku wschodniej granicy, rozpogodzenia pojawiają się od Warmii i Mazowsza przez Ziemię Łódzką po Śląsk i Małopolskę, następna ławica grubszego zachmurzenia wpływa od północnego zachodu przykrywając całe Pomorze, lubuskie, wielkopolskie, śląskie i dolnośląskie. Nadal najwięcej pogodnego nieba widzimy w okolicach granicy południowo-wschodniej. Mogłoby się wydawać, że zachodnia połowa kraju już w tym momencie była spisana na starty, ale jak widać im bliżej wieczora tym mniejsze zachmurzenie - około 19:45 wystąpiło już mnóstwo rozpogodzeń, a jedyne nieco poważniejsze porcje chmur - które jednak nie powinny całkowicie uniemożliwiać obserwacji wychodzą nad Bałtyk. Cały pozostały obszar to niebo albo już całkowicie oczyszczone z chmur, albo pokryte cieńszym zachmurzeniem niestanowiącym już przeszkody w obserwacji.
Połowiczny sukces i pół punktu można tu przypisać całej Polsce - z każdą godziną było tu widoczne przekazywanie pałeczki z województwa na województwo by zakończyć dzień ze znacznie zmniejszonym zachmurzeniem nad praktycznie całym obszarem kraju. Za korzystnie odstający od reszty wyjątek otrzymujący cały punkt na konto pogodnego nieba można uznać ćwiartkę południowo-wschodnią, gdzie niewielkie zachmurzenie uwidoczniło się dopiero w godzinach wieczornych.
2015
Credits: EUMETSAT |
Ostatni rok do porównań. W dokładnie rok przed tranzytem, od którego dzieli nas już tylko ostatni miesiąc, nieopodal granicy Polski z Niemcami usadowił się front atmosferyczny, na którym w ciągu dnia formowały się liczne komórki burzowe dające przelotne opady i wyładowania. Gdyby ten oczekiwany tranzyt Merkurego przypadł rok wcześniej, na sprzyjającą aurę podczas pierwszych dwóch godzin zjawiska liczyć mogłyby województwa północno-wschodnie, częściowo centralne, lokalnie południowo-wschodnie, krańce zachodniopomorskiego oraz lokalnie pomorskie, kujawsko-pomorskie i lubuskie. Większość zachodniej połowy pokryta była zachmurzeniem średniego piętra, które co najmniej utrudniałoby uzyskanie ostrego i kontrastowego obrazu w lornetkach i teleskopach - co by nie pisać warunki byłyby tu bardzo utrudnione. Nieopodal pory maksimum tranzytu sytuacja wyraźnie się odmieniłaby - rozpogodzeń przybyłoby w centrum, nad Wielkopolską, Świętokrzyskiem, czy wzdłuż wschodniej granicy, za to wzdłuż granicy zachodniej doszło do uformowania się pojedynczych burz, które lokalnie uniemożliwiłyby nie tylko obserwacje zjawiska, ale i bezpieczną nasiadówkę w terenie przy rozstawionym sprzęcie w zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Najwyraźniej burze zaznaczone są na krańcach północno-zachodnich i tutaj nie byłoby myślenia jak sfotografować maksimum tranzytu, ale raczej gdzie tu szybko zwinąć sprzęt i schować się przed burzą. Im bliżej wieczoru tym większa rozbudowa burz przemieszczających się na wschód z lekkim odchyleniem ku północy - największa z nich obejmuje większość zachodniopomorskiego, kolejna wkracza nad lubuskie i dolnośląskie. Za to cała reszta kraju już pod niebem bezchmurnym lub nieznacznie pokrytym zanikającymi szybko chmurami.
Ponownie za zmienność zachmurzenia podczas całego dnia, pół punktu za połowiczny sukces przypisać można wszystkim regionom, choć wyszczególnić całym punktem można by centrum, które zaczęło tranzyt od umiarkowanego zachmurzenia, a z biegiem godzin było już tylko lepiej - obserwacja skończyłaby się bowiem pod niebem w pełni rozpogodzonym. Czy za miesiąc chcielibyśmy powtórki sprzed roku? Niektórzy zapewne na taki układ zdecydowaliby się bez wahania, choć połowa zachodnia miałaby uzasadnione powody do protestowania. Aby było więc sprawiedliwie na czas tranzytu życzmy sobie powtórki pogodowej z 2011 roku. Kto jest przeciw? Nie widzę. Wniosek przyjęty.
*****
Podsumowując kolejny mecz chmury kontra pogodne niebo, jak zwykle dokonam rozbicia na cztery części i trzy centralne obszary wzdłuż Wisły tak jak we wszystkich poprzednich rozgrywkach, tym razem jednak podwójnie - aby dać pełniejszy obraz wyniku w zależności od Waszych oczekiwań. Pierwsze podsumowanie wyniku to punktacja bardziej restrykcyjna, którą powinni mieć na uwadze wyłącznie Ci z Was, którzy będąc w określonej lokalizacji Polski nastawiają się na pełną obserwację tranzytu przez 7,5 godziny, nie godząc się na kompromisy z pogodą i wszelkie "plany minimum". Restrykcyjna punktacja oznacza, że w razie przyznawania wyżej połówek punktów na konto pogodnego nieba w jakimś roku, w podsumowaniu meczu taka połówka oznacza wygraną zachmurzenia. Jeśli bowiem komuś zależy na pełnym dostrzeżeniu/udokumentowaniu zjawiska, to siłą rzeczy okresy z zachmurzonym niebem muszą tu zostać potraktowane jako przegrana. Na takich zasadach tytułowy mecz zakończony został następującymi wynikami:
północny zachód 4:4
północny wschód 5:3
południowy zachód 3:5 (brawo!)
południowy wschód 5:3
oraz
Pomorze + Kujawy 5:3
Mazowsze + Ziemia Łódzka 6:2
Świętokrzyskie + Małopolska 6:2
To co się uwidacznia po przejrzeniu danych z ostatnich 8 lat to fakt, iż jedynie w roku 2011 mogliśmy liczyć 9 maja na prawdziwie wyżową aurę nad całym krajem i przez cały czas, w którym za miesiąc będziemy obserwować tranzyt. Wszystkie siedem pozostałych lat z okresu 2008-2015 to przeważnie pogoda zmienna, dająca z upływem godzin szansę tym regionom, które początkowo spotykały się ze zbyt poważnym zachmurzeniem i na odwrót - przynosząca wzrost zachmurzenia, a nawet burze tam, gdzie pierwsze godziny tranzytu byłyby obserwowalne w bardziej sprzyjających warunkach. Tylko jeden raz w ciągu ostatnich 8 lat jako Polska od Bałtyku po Tatry mielibyśmy szansę podziwiać tranzyt od początku do końca.
Nie każdy jednak musi się nastawiać na obserwacje całego zjawiska. To znaczy żebym nie został źle zrozumiany - oczywiście zachęcam do nacieszenia się tym tranzytem ile tylko się da, zwłaszcza że to tak rzadkie zjawisko i jeśli aura będzie bardzo sprzyjająca, gorąco namawiam do podziwiania przejścia Merkurego na tle Słońca tak, by wykorzystać okazję w stu procentach. Nie mniej drugi rodzaj podsumowania wyników jest konieczny - dotyczy bowiem całej reszty, która ucieszy się i uzna za sukces choćby częściowo przeprowadzoną obserwację tranzytu w razie okresowo pochmurnego nieba. W przeciwieństwie do restrykcyjnego zestawienia wyników, tym razem przyznawany jest cały punkt na konto pogodnego nieba w razie przyznanych połówek za poszczególne lata. Skoro ktoś ma się ucieszyć z choćby częściowo przeprowadzonej obserwacji, wcześniejsze połówki tutaj traktowane są jako sukces. Wówczas wynik meczu chmury kontra pogodne niebo przeprowadzanego 9 maja w minionych ośmiu latach byłby taki:
północny zachód 0:8 3
północny wschód 0:8
południowy zachód 0:8 3
południowy wschód 0:8 2
oraz
Pomorze + Kujawy 0:8
Mazowsze + Ziemia Łódzka 0:8
Świętokrzyskie + Małopolska 1:7 1
1 - z powodu poważnego zachmurzenia przez cały dzień za rok 2008 wynik 1:7
2 - Lubelszczyzna 1:7 z powodu poważnego zachmurzenia przez cały dzień w roku 2012
3 - wąski pas wzdłuż całej zachodniej granicy uzyskuje wynik 1:7 za cały pochmurny dzień w roku 2012
Istny nokaut. Takie łagodniejsze potraktowanie meczu uwypukla wniosek, który nie był widoczny przy wcześniejszej bardziej radykalnej punktacji. Mianowicie, w ostatnich ośmiu latach nie było roku, w którym jakiś region Polski nie mógłby liczyć na choćby częściowy sukces, z wyjątkiem: Świętokrzyskiego i Małopolski za rok 2008, Lubelszczyzny za rok 2012 roku i wąskiego pasa przy zachodniej granicy, który jak wspomniane województwa miał pochmurne niebo przez cały dzień. Poza tymi trzema odstępstwami (choć dotyczącymi jedynie dwóch lat) każdy region Polski rok w rok 9 maja miałby szansę na co najmniej połowicznie zaobserwowany tranzyt - to zdecydowanie powinno napawać optymizmem. Nawet gdy zachmurzenie bywało większe, nigdy nie utrzymywało się ono nad konkretnym obszarem przez cały dzień, wyłączając trzy wspomniane wyjątki. Jeśli tak jak mi zależy Wam na zaobserwowaniu przynajmniej części tranzytu, to ewidentnie widać, że szanse na pomyślne zrealizowanie takiego planu minimum są niemalże pewne.
Mimo, że wiosną, zwłaszcza gdy się już ona na poważnie rozkręci, nie możemy narzekać na brak pogodnych dni i nocy, nie da się ukryć, że emocje związane ze śledzeniem prognoz pogody będą nam i tak towarzyszyć. Wydaje się, że bez względu na lokalizację każdy ma nie małe szanse na powodzenie. Według mnie lepszy częściowy sukces od jakiegokolwiek. Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę będę uradowany, jeśli będzie mi dana choćby godzina czy dwie obserwacji tego zjawiska. Jeśli nie miałbym ujrzeć trwającej ponad 7,5 godziny całości, nawet dziś z chęcią wziąłbym w ciemno taki pakiet pogodnego nieba na przynajmniej godzinę-dwie podczas trwania tranzytu. Tak naprawdę powyższe restrykcyjne wyniki naszego tytułowego meczu mają prawo przynosić gorsze myśli jedynie tym, którzy są nastawieni na pełną obserwację i udokumentowanie tranzytu. Tym, którzy taką 7,5 godzinną obserwację traktują jako jedyny słuszny wariant.
Ja szczęśliwie się do tej grupy nie wliczam, choć nie znaczy to, że nie ucieszyłbym się z prezentu w postaci bezchmurnego nieba od początku tranzytu po sam zachód Słońca. Będę się starał nacieszyć tym zjawiskiem tak bardzo, jak to tylko będzie możliwe i nie mam nic przeciwko, by to "nacieszanie" trwało 7,5 godzin, ale nie będę się smucił, gdyby miała to być tylko połowa lub mniej (ale znowuż mniej jak godzinę też bym nie chciał - no chyba jakieś zasady obowiązują? jakby to powiedział prezes spółdzielni mieszkaniowej znakomicie zagrany przez Śp. Gustawa Lutkiewicza w doskonałych "Alternatywach 4").
Do najważniejszego zjawiska roku, będącego jednocześnie jednym z ważniejszych zjawisk w dekadzie 2010-20 widocznych z terenu Polski, pozostał już tylko miesiąc. Za miesiąc o tej porze wszystko będzie już jasne. Albo będziemy cieszyć się ze swojego kolejnego - lub pierwszego jeśli ktoś dopiero zaczyna tę przygodę - sukcesu w obserwacjach astronomicznych, albo przeciwnie. Zanim jednak odliczanie dobiegnie zera, w ostatnim tygodniu oczekiwania na tranzyt Merkurego na łamach bloga jak zawsze przed ważniejszymi wydarzeniami astronomicznymi zamieszczane będą opracowania pogodowych modeli numerycznych z komentarzem dla wszystkich regionów Polski.
Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.
Zdjęcia: EUMETSAT/NOAA
Witam. Bardzo szeroka i ciekawa analiza. Mnie martwi to, że 6 maja będzie nów a to według najstarszych obserwacji górali z lubelszczyzny ( i moich własnych) może dawać złą pogodę. Oby tak nie było - czego życzę wszystkim zainteresowanych tematem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFaktycznie bardzo ciekawe. Czyli o ile dobrze pamiętam z dotychczasowych "meczy" tutaj mamy teoretycznie największe szanse. Właściwie to jest pół dnia widoczności tranzytu i to faktycznie dużo w razie pochmurnego nieba w godzinach południowych. Ale skoro tylko raz było prawdziwie wyżowo w całej Polsce przez całego 9 maja to czas aby to powtórzyć :)
OdpowiedzUsuńImponująca praca. Zwłaszcza wobec niewątpliwego stwierdzenia wyrażonego na samym początku ”Jaka pogoda czeka nas w ten najbardziej wyczekiwany przez miłośników astronomii dzień 2016 roku? Póki co, każdą odpowiedź na takie pytanie można włożyć między bajki z uwagi na wciąż duże wyprzedzenie i niepewność tak odległych prognoz.”
OdpowiedzUsuńPonieważ w tym przypadku chodzi głównie o kampanię popularyzacyjną, więc idąc tym tropem warto zastanowić się dlaczego właściwie pogoda np. 9 maja zeszłego roku miałaby coś mówić o pogodzie 9 maja b.r.?
Oczywiście chodzi o okres cyklu orbitalnego tj. rok słoneczny odpowiedzialny za pory roku. Okres tego cyklu to w przybliżeniu 365 + 1/4 doby (trochę mniej). Ponieważ rozsądny rok kalendarzowy powinien mieć całkowitą liczbę (za przeproszeniem) dób, więc ustalono kalendarzowy rok na 365. Niedostatek ¼ doby wobec roku słonecznego kompensujemy co 4 lata dodając 1 dzień. To znowu jest kompensata z nadwyżką, bo chodzi o trochę mniej niż 1/4 doby. Dlatego tę nadwyżkę korygujemy co 100 lat rezygnując z roku przestępnego… ale nie o tym chciałem...
Jeśli wierzymy w jakąś powtarzalność to chyba cyklu słonecznego, a nie w to, że pogoda respektuje nasze umowy i zapis daty. Z uwagi na przestępność b.r. dzień 9-05-2015 był 366 dni temu, bliżej roku słonecznego był dzień 10-05-2015 bo 365 dni temu. Jeśli już to ten dzień należałoby wziąć do porównania.
Ale w gruncie rzeczy to wszystko jedno, każdy dzień koło 9 maja plus minus kilka dni jest równie dobry. Rok słoneczny gwarantuje tylko zgrubną powtarzalność klimatyczną w postaci pór roku. Na pogodę danego dnia znacznie większy wpływ ma bezpośrednio poprzedzająca go historia niż odległa.
Statystyczny wynik meczu chmury – pogodne niebo dowodzi tylko tego, że o tej porze roku znacznie bardziej prawdopodobne jest częściowe zachmurzenie z przejaśnieniami, niż całkowite zachmurzenie. Tak czy siak jest to wniosek optymistyczny i tego się trzymajmy :-)
Jeśli już tak się zagłębiać, to pominąłeś rok przestępny 2012, który też namieszał o dodatkowy dzień i skumulowany z bieżącym lutym robi dwa dni różnicy ;) Tyle tylko że tu nawet nie trzeba się głowić czy 9 czy 10 maja byłby lepszy do porównania gdyż ważny jest rzut oka na sytuację synoptyczną w danym okresie i lekkie przesunięcie w jedną czy drugą stronę względem 9 maja nie ma żadnego znaczenia.Sprawa jest jasna: szanse na powodzenie są ogromne jeśli komuś zależy na przynajmniej częściowo zaobserwowanym tranzycie.A jeśli ktoś chce zobaczyć całość tranzytu to lepiej uczyni gdy spędzi 9 maja nad Morzem Śródziemnym albo jeszcze lepiej na jego wodach :)
UsuńW ogóle nie wypowiadałem się na temat wcześniejszych lat. W 2012r trzeba by wziąć znowu 9 maja bo ten dzieli od "dnia zero" 1461 dni = 4 x 365,25 czyli krotność okresu (z dobrym przybliżeniem). Chyba też jasno wyraziłem myśl, że równie dobrze można by porównywać pogodę z dowolnych dni pobliskich dniu 9 maja... ale w szczególności 9 maja jest b. dobry :-)
OdpowiedzUsuńNiezależnie od statystyk ostatnio pogoda, jaka jest, każdy widzi. Nie zdziwi mnie nawet ciągłe zachmurzenie w dniu zero. Nawet jeśli rozważamy tylko momenty przerw w ciągłym zachmurzeniu, to biorąc pod uwagę naturę zjawiska, do jego rejestracji lub sensownej obserwacji potrzebne będą duże powiększenia. To zaś wymaga b. czystego nieba. Żadne mgiełki czy słoneczko przesiane przez rzadkie chmurki raczej nas nie zadowoli.