Ostatnie tegoroczne zaćmienie Księżyca za nami. Tam, gdzie pogoda dopisała, można było zrobić eksperyment na żywo celem poznania odpowiedzi na pytanie czy tak słabe zaćmienie jest możliwe do dostrzeżenia gołym okiem. Tam, gdzie chmury przeszkodziły, obserwatorzy nie wiele stracili - tyle na wstępie tytułem pocieszenia.
Prognozy od dwóch dni były dla Pomorza Gdańskiego jak i wielu innych regionów Polski północnej i zachodniej całkiem optymistyczne na godziny nocne z 18 na 19 października. Wyliczenia modelu UM od ICMu jak zwykle sprawdziły się niezawodnie pod wieloma najważniejszymi czynnikami - już od wczesnych godzin wieczornych chmury szybko zanikały, a ich miejsce zajmowały coraz większe rozpogodzenia.
O godz. 23:00 niebo nad głową miałem już bezchmurne, choć lekko zamglone. Przejrzystość mimo braku chmur nie była idealna i miałem wrażenie, że w najbliższym czasie mgła stawać się będzie coraz bardziej gęsta. Stało się inaczej; zaćmienie ze względu na warunki pogodowe można było próbować dostrzec. I tylko ze względu na warunki pogodowe. Ze względu na rodzaj zaćmienia i beznadziejnie słabą fazę w maksimum, nie było już tak miło.
Obserwację zjawiska prowadziłem od godz. 23:00 UT do 24:00 UT 18 października (lub jak kto woli od godz. 01:00 do 02:00 CEST 19 października wg czasu polskiego). Pełnia jak pełnia - mimo, że zaćmienie już dawno trwało, o dostrzeżeniu czegokolwiek gołym okiem można było zapomnieć. Pierwsze niepewne majaczenie subtelnego pociemnienia południowych fragmentów tarczy Srebrnego Globu dostrzegałem kątem oka od godz. 01:20 CEST, na 30 minut przed maksymalną fazą zaćmienia. Piszę "niepewne" ponieważ było to tak delikatne pociemnienie, że nie czuję się na tyle pewien by pisać Wam, że rzeczywiście było to już dostrzegalne. Być może wiedząc, gdzie mam szukać pociemnienia, mózg zrobił swoje i zobaczyłem coś, czego jeszcze widzieć nie powinienem. A może to przez sokole oko, bo mój pseudonim tego wymagał... ;-)
Po godz. 01:30 CEST gdy do maksimum pozostawało 20 minut, pociemnienie - nadal bardzo subtelne - dostrzegałem częściej choć nadal jedynie metodą zerkania. Przy spoglądaniu bezpośrednim, blask Księżyca robił swoje i pociemnienie momentalne było tłumione i nikło za sprawą dużej jasności reszty powierzchni. W tym momencie faza zaćmienia półcieniowego wynosiła już ponad 60%. Gołym okiem niczego nie byłem w stanie zaobserwować ze stuprocentową pewnością, z kolei matryca aparatu kompaktowego (tylko takim zrobiłem foto-dokumentację obserwacji) ukazywała delikatne pociemnienie, najlepiej widoczne poniżej krateru Tycho (środkowa tarcza na poniższym zestawieniu). Robiąc porównanie jasności południowej krawędzi tarczy z północną, można dość łatwo dostrzec, że ta pierwsza stała się ciemniejsza. Delikatnie i tylko delikatnie.
Maksimum nadeszło o godz. 01:51 CEST. Tutaj już pociemnienie południowych fragmentów tarczy dostrzegalne było gołym okiem w patrzeniu bezpośrednim. Pociemnienie naprawdę niewielkie, w lornetce 10x50 widoczne wyraźniej. Obserwacja metodą zerkania nieco bardziej ukazała spadek jasności południowych fragmentów tarczy w porównaniu z północnymi. Małpka wykorzystana do fotografowania ukazywała maksymalną fazę bez trudności na swoim ekranie, ale po wgraniu zdjęć na komputer mam wrażenie, że pociemnienie jest widoczne słabiej niż w aparacie. Obserwacje zakończyłem 10 minut później, wiedząc, że efektowniej już nie będzie a i tak o dużym efekcie w maksimum pisać byłoby przesadą.
W kwietniu pytałem jak może być widoczne jedno z najmniejszych w tym wieku zaćmień częściowych, ale cieniowych, z fazą 1,5% (fotorelacja). Okazuje się, że było ono o wiele efektowniejsze (mimo, że i tak słabiutkie) w porównaniu z październikowym półcieniowym. W czasie samego maksimum, wynoszącym 0,76% pewne pociemnienie tarczy można było dostrzec, ale obserwacje przeprowadzone w około 30 minut przed lub po maksimum mogłyby się skończyć fiaskiem. Sam jestem pewien zaobserwowania zaćmienia gołym okiem jedynie w czasie maksimum, co do innych czasów pomiędzy 01:00 a 02:00 CEST - były to na tyle subtelne i szybko niknące pociemnienia, że bardziej jestem skłonny przypiąć do tego etykietkę z napisem "autosugestia" niż napisać "tak, na 100% było już wtedy widoczne". Czego jeszcze jestem absolutnie pewien? Tego, że osoba nie wiedząca o trwającym zaćmieniu, nie zauważyłaby niczego gołym okiem nawet w czasie maksimum. Tak słabe było to pociemnienie przy obserwacji z wykorzystaniem samych oczu.
Przed trzema tygodniami, w październikowym "Niebie nad nami" pisałem, że zaćmienie to może być dostrzegalne jedynie fotograficznie. Czy rzeczywiście? Tezę podtrzymuję, ale dokonam małego sprecyzowania na podstawie wniosków z minionej obserwacji, które najlepiej powinno podsumować to wydarzenie - zaćmienie było dostrzegalne bardzo słabo tylko dla osoby, która wiedziała, że to zjawisko trwa i gdzie należy poszukiwać pociemnienia tarczy. W innym wypadku jestem pewien, że przypadkowy przechodzień na ulicy po zapytaniu podczas maksimum stwierdziłby, że mamy do czynienia ze zwykłą pełnią bez zaćmienia.
Zarwanej większej części nocy oczywiście nie należy żałować. Takie słabe zjawiska to dobra okazja, by na własne oczy przekonać się co jest, a co nie jest możliwe do dostrzeżenia. To też okazja dowiedzieć się czego należy oczekiwać podczas ewentualnych podobnych zjawisk w przyszłości. A ponieważ pogoda na ostatnią chwilę się poprawiła, to nie można było nie spróbować. Chmury odsłoniły niebo tuż przed zjawiskiem, jakby chciały powiedzieć - obserwuj jak możesz, żebyś potem nie narzekał!
No nic, cieszę się z tego co ta noc przyniosła. Przed nami sporo czekania na podobne zjawiska. W przyszłym roku - kwiecień i październik przyniosą najbardziej efektowne, całkowite cieniowe zaćmienia Księżyca, ale niestety żadnego z nich nie da się obserwować ze środkowej Europy. Nie załapiemy się nawet na kilka minut tych zaćmień, ani przy wschodzie, ani przy zachodzie Księżyca. Nic, zero. Odliczanie możemy ustawić na niemal dwa lata, bowiem dopiero wrzesień 2015 roku da nam okazję na podziwianie kolejnego zaćmienia Księżyca - to znaczy szansę dadzą warunki geograficzne, ale czy pogodowe również?
Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku!
Fajne ujęcia, na drugim nawet na miniaturce widzę pociemnienie w zasadzie tak jak to wyglądało gołym okiem:) U mnie również obserwacja udana, niebo super ale wilgotność duża. Obserwowałem lornetką i maksimum było widoczne już wyraźniej niż gołym okiem, a gołym okiem nawet w maksimum nie byłem pewien czy widzę czy tylko chcę widzieć to co mam widzieć. Ogólnie cieszę się z kolejnej obserwacji, ale liczyłem na nieco więcej. Po 2giej jak się położyłem to spałem do 12.40 :D
OdpowiedzUsuńTo fajnie, że chociaż lornetka rozwiała wątpliwość! W czasie fazy maksymalnej rzeczywiście nie było zbyt dobrze widoczne, ale taka natura zaćmień półcieniowych. Wilgotność rzeczywiście była wysoka, u mnie w zasadzie niebo było bezchmurne, ale właśnie cały czas delikatnie zamglone. Jeśli ktoś nie widział, to nie musi być rozczarowany.
UsuńJak obserwowałem przez 12x50 to pociemnienie było widoczne. Gołym okiem nie widziałem w sumie nic, może lekkie pociemnienie ale nie jestem całkowicie przekonany. Czy tak czy tak cieszę się że nie spałem bo zawsze można było popatrzeć na coś nowego i wyciągnąć wnioski :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak! Tym bardziej, że na kolejne zaćmienie trochę sobie poczekamy... Większość relacji jednak potwierdza trudność w dostrzeżeniu pociemnienia gołym okiem (z wyjątkami), być może przyczyniły się do tego trudne warunki (chmur może i niewiele tam gdzie się powiodło, ale wysoka wilgotność czy zamglenia towarzyszyła wielu osobom, choć znowu nie wszystkim).
Usuń