Najlepszy film o kosmicznej tematyce w historii kina? Takie pytania padały odkąd światło dzienne ujrzały zwiastuny i pokazy przedpremierowe "Grawitacji" w reżyserii Alfonso Cuaróna. Choć James Cameron bezapelacyjnie odpowiedział twierdząco wyrażając swój podziw nad techniczną stroną produkcji, to odpowiedzi może być wiele - w zależności od oczekiwań pytającego. Mi w tej recenzji szalenie trudno będzie powstrzymać się od zachwytów, mimo, że film pewnych uproszczeń się dopuszcza. Jeśli oczekujemy całkowicie bezbłędnej produkcji niczym filmu popularno-naukowego, można sobie seans darować. A co, jeśli takie pytanie miałoby oznaczać np. film z najlepszymi scenami i plenerami kosmicznymi?
Film "Grawitacja" w kinach będzie wyświetlany od 11 października, przed tą datą zaś widzów czekają jeszcze pokazy przedpremierowe. Tym tekstem spróbuję odpowiedzieć na pytania o zasadność wybrania się na seans, a także podsumować odczucia po zapoznaniu się z tytułowym, półtoragodzinnym filmem. Jeśli w którymś akapicie będą jakieś spoilery zdradzające fabułę, zaznaczę to przed akapitem, abyście nie musieli tego akurat fragmentu czytać. Nie chciałbym bowiem, abyście zmniejszyli sobie ilość napięcia podczas seansu, bo lepiej nie wiedzieć, co się na ekranie wydarzy. A napięcia tego bez wątpienia będzie pod dostatkiem...
"Grawitacja" ma nieskomplikowaną fabułę, ale uważny widz dostrzeże, że przekaz filmu nie jest tak płytki, jak pozornie można by sądzić. Bez wątpienia twórcom chodziło przede wszystkim o doznania wizualne. Te dla oka są naprawdę znakomite, ale przy okazji dostajemy też porządną dawkę emocji - emocji budowanych nie tylko porażającą scenerią i tempem akcji równym prędkości stacji ISS po orbicie, ale też świetnej ścieżki dźwiękowej Stevena Price'a, będącej moim zdaniem pewniakiem na oscarowej gali.
Historia bardzo prosta. Pewna pani doktor, dr Sandra Bullock - debiutuje jako astronautka. Na pokładzie promu kosmicznego Explorer znajduje się również astronauta-weteran George Clooney, którego bohater w filmie ma jakże pięknie polskobrzmiące nazwisko - Kowalski (zupełnie jak Arcymistrz Clint Eastwood w swoim "Gran Torino"). To ważna misja dla astronauty Clooney'a. To jego ostatni, pożegnalny lot przed emeryturą. Podczas realizacji misji, w czasie spaceru kosmicznego, którego celem jest naprawa Kosmicznego Teleskopu Hubble'a, niespodziewanie dochodzi do wypadku (ciekawe za czyją sprawką...;-)). Ocalała para głównych bohaterów musi sobie jakoś radzić, bo zostaje zerwana jakakolwiek komunikacja z kontrolą lotu w Houston, a wrócić do domu i wejść w atmosferę na golasa, czytaj w samym kombinezonie, raczej się nie da. Wtedy NASA wystrzeliwuje z procy pana Willisa, który ma odnaleźć astronautów i eskortować ich na Ziemię... Dobrze, zagalopowałem się z tym ostatnim.
Tyle możliwie krótko o historii przedstawionej w filmie. Nie zdradziłem niczego ponad to, co dostajemy w oficjalnych zwiastunach - jeden z nich poniżej - w zasadzie dałem opis tylko samej sekwencji otwierającej film. Na "Grawitację" wybrałem się z jednego powodu najsilniej wywołanego zwiastunami - chęci ujrzenia Ziemi, otoczenia stacji ISS czy może ogólniej - przestrzeni kosmicznej - w trójwymiarze i przede wszystkim na dużym ekranie. Takiej scenerii w filmie zdecydowanie nie brakuje, bo pod ten element obraz powstał. Wspaniale przedstawiona blisko 13-minutowa na jednym ujęciu (!) sekwencja otwarcia i naprawy Kosmicznego Teleskopu Hubble'a, piękne obrazy Ziemi na zewnątrz promu, i potwornie realistyczne ujęcia na zewnątrz stacji ISS pomiędzy jej modułami, to tylko mała część tego, co dostajemy. Gdy takim widokom towarzyszy klimatyczny soundtrack, to można całkowicie odciąć się od wszystkiego i naprawdę się wzruszyć. Innych powodów wybrania się na seans nie miałem, bo zwiastuny nie sugerowały wiele ponad to, czym wprowadziły mnie w błąd - wszak jest lepiej niż sądziłem, a "Grawitacja" to coś więcej, niż efekty. Tutaj nie ma zawodu, tutaj jest opad szczęki.
Emocje? Są. Film cholernie wciąga. Twórcy nie silili się, by film był skomplikowany fabularnie* - miało być efektownie, dramatycznie i musi to się sprzedać. Ale by było jasne, te naszpikowane efekty bez gadania są z najwyższej półki. Dostajemy - o dziwo - film o dość niskiej ilości błędów merytorycznych będących na ogół standardem w tego typu produkcjach (co innego, że ciąg wydarzeń mało prawdopodobny i stworzony tak, by dać widzowi jak najmniej czasu na złapanie tchu przez pokazanie możliwie dużej ilości zagrożeń płynących z przebywania w tak niesprzyjającym miejscu jak przestrzeń kosmiczna). Reżyser zastosował sporo zabiegów budujących realizm - pod tym względem również jestem niesłychanie uradowany. Operator i autor zdjęć Emmanuel Lubezki Oscara powinien mieć za "Grawitację" bez zastanowienia. Na samym otwarciu jesteśmy informowani, że będzie to film bez słynnych bzdur typu dźwięk w próżni - dźwięki jedynie stłumione słyszymy tylko z perspektywy astronautów. Brak grawitacji daje się wyraźnie odczuć bohaterom, którzy tak jak w warunkach naturalnych, mają ogromne problemy z wykonywaniem czegokolwiek - jest bardzo wiarygodnie. Sporo ujęć z pierwszoosobowej perspektywy, po których można poczuć zawrót głowy i poczuć się jak w stanie nieważkości, powoduje że sami stajemy się uczestnikami pokazywanych wydarzeń i zaczynamy wpadać w nastrój, jak podczas niezłego dreszczowca. Alfred Hitchcock powiedział kiedyś, że "Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć." - i tutaj ta zasada została spełniona co do joty - strach budowany niczym w klasycznym filmie mistrza, gdzie na start dostajemy właśnie coś na kształt "zaledwie" trzęsienia ziemi, a potem robi się jeszcze ciekawiej i oderwać się od filmu jest coraz trudniej.
*SPOILERY W AKAPICIE / NIE WIDZIAŁEŚ FILMU - LEPIEJ POMIŃ TĘ CZĘŚĆ!
Napisałem przy gwiazdce, że film nie miał być skomplikowany fabularnie, a głównym celem miała być uczta dla oczu i ucha (poza scenerią muzyka i dźwięk to coś pięknego). Rzecz w tym, że prosta historia nie jest tu jakimkolwiek problemem, a dodatkowo w swojej uniwersalności została przedstawiona w przepiękny sposób. Oglądając film można zauważyć, że "Grawitacja" to nic innego jak mocna pochwała dla życia i walki o to życie. Film dzięki licznym scenom składa się na metaforę narodzin (>> wejście bohaterki granej przez Sandrę Bullock na pokład Rosyjskiej Stacji Komicznej i przyjęcie przez nią pozycji embrionalnej >> następnie scena z próbą nawiązania łączności radiowej Ziemią, a w konsekwencji porozumienie się z bliżej nieokreślonym chińskim rozmówcą = próba porozumienia się matki z nienarodzonym jeszcze dzieckiem >> wielki hałas, szum, po wodowaniu = nastrój jak tuż po narodzinach płaczącego dziecka >> wyjście z wody na resztkach sił = narodziny, walka o przyjście na świat >> ostatnia scena, stawianie pierwszych kroków niczym dziecko po wcześniejszych "powtórnych" narodzinach bohaterki w przestrzeni kosmicznej), traktuję jako nawiązanie i piękne oddanie hołdu dla ponadczasowej "Odysei Kosmicznej" Stanleya Kubricka. "Grawitacja" to chyba jedyny film chylący czoła temu arcydziele w tak doskonały sposób - zarówno pod względem realizmu klimatu przestrzeni kosmicznej jak i metaforycznej wymowy całej tej historii. Film kończy chyba najpiękniejsza scena tryumfu człowieka, jaką widziałem. Suma summarum twierdzę, że ten meksykański reżyser z tak prostej fabuły wyciągnął więcej, niż można by się spodziewać. Nie liczy się, że historia jest prosta, liczy się to w jak wspaniały sposób została opowiedziana.
KONIEC SPOLIERÓW
*SPOILERY W AKAPICIE / NIE WIDZIAŁEŚ FILMU - LEPIEJ POMIŃ TĘ CZĘŚĆ!
Napisałem przy gwiazdce, że film nie miał być skomplikowany fabularnie, a głównym celem miała być uczta dla oczu i ucha (poza scenerią muzyka i dźwięk to coś pięknego). Rzecz w tym, że prosta historia nie jest tu jakimkolwiek problemem, a dodatkowo w swojej uniwersalności została przedstawiona w przepiękny sposób. Oglądając film można zauważyć, że "Grawitacja" to nic innego jak mocna pochwała dla życia i walki o to życie. Film dzięki licznym scenom składa się na metaforę narodzin (>> wejście bohaterki granej przez Sandrę Bullock na pokład Rosyjskiej Stacji Komicznej i przyjęcie przez nią pozycji embrionalnej >> następnie scena z próbą nawiązania łączności radiowej Ziemią, a w konsekwencji porozumienie się z bliżej nieokreślonym chińskim rozmówcą = próba porozumienia się matki z nienarodzonym jeszcze dzieckiem >> wielki hałas, szum, po wodowaniu = nastrój jak tuż po narodzinach płaczącego dziecka >> wyjście z wody na resztkach sił = narodziny, walka o przyjście na świat >> ostatnia scena, stawianie pierwszych kroków niczym dziecko po wcześniejszych "powtórnych" narodzinach bohaterki w przestrzeni kosmicznej), traktuję jako nawiązanie i piękne oddanie hołdu dla ponadczasowej "Odysei Kosmicznej" Stanleya Kubricka. "Grawitacja" to chyba jedyny film chylący czoła temu arcydziele w tak doskonały sposób - zarówno pod względem realizmu klimatu przestrzeni kosmicznej jak i metaforycznej wymowy całej tej historii. Film kończy chyba najpiękniejsza scena tryumfu człowieka, jaką widziałem. Suma summarum twierdzę, że ten meksykański reżyser z tak prostej fabuły wyciągnął więcej, niż można by się spodziewać. Nie liczy się, że historia jest prosta, liczy się to w jak wspaniały sposób została opowiedziana.
KONIEC SPOLIERÓW
Jeśliby rozpatrywać zasadność wybrania się na seans pod kątem wiarygodności czy zgodności pokazywanych wydarzeń z nauką , to nie jest źle. Nie ma co oczywiście liczyć, że dostaniemy tutaj coś na kształt dopracowanego programu dokumentalnego, bo błędów na rzecz dramatyzmu fabuły trochę tutaj niestety znajdziemy, ale na tle innych filmów spod znaku kosmicznej tematyki - jest naprawdę znośnie. Dla mnie grunt w tym, że "Grawitacja" nie pobiła wiekopomnego dzieła Michaela Baya z 1998 roku "Armageddon", w którym dla ludzkości Bruce Willis poświęca się na asteroidzie wielkości Teksasu, a którą to NASA wykrywa na kilka dni przed kolizją z Ziemią. W filmie Alfonso Cuaróna nie ma też lejącego się hektolitrami amerykańskiego patosu (troszkę jest - głównie za sprawą Sandry (potrafi grać!), ale to dawka w pełni akceptowalna i nie mogąca się równać z tą ze wspomnianego filmu Baya, a dodatkowo podawana w nieporównanie mniej nachalny czy sztampowy sposób). Jest efektownie, z realnym, choć mało prawdopodobnym scenariuszem, ale nie ma sztampy. Jest świetnie.
Podsumowując i odpowiadając na pytanie ze wstępu - polecam kupić bilet i wybrać się na seans. Uważam, że warto zobaczyć ten film choćby ze względu na porażająco wspaniałe widoki z przestrzeni kosmicznej - na wielkim ekranie, dodatkowo w trójwymiarze - efekt jest rewelacyjny. Ja tam po prostu byłem. Tam, na orbicie. I wiecie co? Na pewno wybiorę się w tą wycieczkę na ISS jeszcze przynajmniej raz. Nie pałam jakąś szczególną sympatią do filmów trójwymiarowych, ale "Grawitacja" jest pod tym względem dopięta na ostatni guzik, mimo że trójwymiar powstał dopiero w post-produkcji w wyniku konwersji z 2D. Takiej szczegółowości obrazu w trójwymiarze jeszcze w kinie chyba nie było. Technicznie jest to bezdyskusyjnie arcydzieło. Niesamowicie jest dostać tak podaną namiastkę widoków, których doświadczają astronauci podczas pobytu wysoko ponad ziemską atmosferą, z tak mistrzowsko oddanymi plenerami, Międzynarodową Stacją Kosmiczną, stanem nieważkości, poruszaniem się bohaterów czy statkami kosmicznymi, gdy wszystko to jest okraszone perfekcyjnym soundtrackiem. Takie sceny widziane w trójwymiarze na dużym ekranie nie będą choćby w połowie oddane tak dobrze nawet na najlepszych telewizorach. To jednocześnie minus tego filmu - jestem przekonany, że oglądany gdziekolwiek poza kinem i bez efektu trójwymiarowego, będzie tylko mizerną namiastką tego, co dostajemy na sali kinowej. Dlatego też nie omieszkam powtórzyć seansu.
Wydaje mi się, że nawet ten jeden powód - widoki Ziemi i przestrzeni kosmicznej na wielkim ekranie w trójwymiarze, jest wystarczający do odżałowania kilkunastu złotych i wybrania się w taką półtoragodzinną wycieczkę na orbitę, wzbogaconą idealną tutaj ambientową ścieżką dźwiękową, bo czegoś podobnego w kinie nie było i najpewniej długo nie będzie. Ale, co też dla mnie bardzo ważne, film wpasowuje się w ramy gatunku science-fiction lepiej od wielu nowszych (choć nie tylko) produkcji, gdzie bzdura goni bzdurę, a jakiejkolwiek logiki czy poprawności nie mamy szansy znaleźć. Film nie grzeszy większym odbieganiem od nauki, nazewnictwo techniczne jest używane poprawnie, nie ma dźwięku w próżni (poza stłumionym z perspektywy astronautów), brak grawitacji czyni wręcz kaleki z bohaterów a nie jakichś herosów, którzy potrafią pokonać wszystkie przeciwności w warunkach zerowego ciążenia, skutkiem czego dostajemy fabularny obraz mający w sferze wizualnej i technicznej więcej wspólnego z jakimś dokumentem, niż całkowicie nierealną wybuchową papką w stylu Baya. 45 lat trzeba było czekać, by na kinowym ekranie zagościł film tak doskonale i realistycznie odzwierciedlający klimat przestrzeni kosmicznej, co dzieło Stanleya Kubricka, a prócz tego składający się na piękną metaforę narodzin i pochwałę dla życia.
Jeśli się wybierzecie na orbitę, zachęcam do podzielenia się własnymi odczuciami po seansie!
AKTUALIZACJA 03.03.2014
Czytaj też: "Grawitacja" zdobyła 7 Oscarów. Ochy, achy... i błędy.
Czytaj też: "Grawitacja" zdobyła 7 Oscarów. Ochy, achy... i błędy.
Teraz po przebrnięciu przez tekst, najpierw proponuję oficjalny zwiastun filmu (polskie napisy)... Zwiastun nie streszcza filmu, nie ujawnia tego, co w nim najlepsze, więc można śmiało obejrzeć...
Astronauci NASA, Catherine Coleman i Michael Massimino wychwalają "Grawitację"...
Credit: moviemaniacsDE
...potem "Grawitacja: Doświadczyć trzeciego wymiaru. Wypowiedzi Alfonso Cuaróna, Sandry Bullock i Georga Clooneya".
...a na koniec trochę scen z filmu.
Zwiastun, zdjęcia i plakat: Warner Bros. Entertainment
Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników na Facebooku!
Widziałem już jakiś czas temu zwiastuny i od razu czułem, że pod kątem scenografii i realizmu plenerów będzie to perełka. Twoje odczucia utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto się wybrać na seans, co w ten weekend zamierzam uczynić. Powód ten sam - takie widoki muszą być wspaniałe na dużym trójwymiarowym ekranie. Nie mogę się doczekać tego lotu :)
OdpowiedzUsuńTo życzę dobrej pogody żeby start na orbitę mógł się odbyć jak zaplanowałeś! ;-)
UsuńZdecydowanie zobaczę.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie uważam też że scenarzyści mogli by zrobić równie ekscytujący film, wykorzystując jedynie rutynowe (czy na obicie cokolwiek jest rutynowe?) działania pracujących tam ludzi.
Prawda, często się używa określeń rutyna, standard, nic nowego, a przecież każde zadanie astronautów w otwartej przestrzeni może nagle stać się dalekie od rutyny. Historia niestety nie raz już to udowodniła... Miłego seansu! :-)
UsuńAkurat dziś zachęcała mnie do obejrzenia tego filmu moja przyjaciółka, która go widziała. I nawet mnie nie trzeba zachęcać. Film o o kosmosie muszę zobaczyć. Ale... boję się filmu w 3D. Mam kłopoty z zawrotami głowy i nie chcę ich sobie fundować za dodatkową opłatą. Rozumiem, że w tym wypadku efekty wizualne są ważne, ale ciekawa jestem czy w "normalnej" wersji też będą pokazywać...
OdpowiedzUsuńW kinach - przynajmniej w sieci Helios (w takim kinie byłem) są równoległe seanse w 2D, bez trójwymiaru. Wydaje mi się, że film straci zbyt dużo bez tego efektu. Rozumiem obawy, niestety te chwile gdzie można dostać zawrotu głowy są nie zawsze efektem trójwymiaru, ale często zwyczajnej pracy kamery obracającej się na wszelkie możliwe sposoby co buduje realizm - tutaj więc myślę (choć mogę się mylić), że ryzyko ewentualnych niemiłych wrażeń dla głowy jest takie samo w wersji normalnej jak i trójwymiarowej. Tak czy siak ze względu na scenerię - pozycja obowiązkowa! :-)
UsuńDzięki za ten tekścik, teraz już nie ma opcji bym przegapił :D Mam prawie pod nosem kino, wreszcie jest coś na co warto się wybrać!
OdpowiedzUsuńProszę uprzejmie :-) Sugeruję pomyśleć o rezerwacji dobrego miejsca, ja będąc na pokazie przedpremierowym byłem zdumiony frekwencją - tylko trzy pierwsze rzędy były puste, cała sala zapełniona.
UsuńJa idę jutro do Cinema City, rezerwacja dokonana na seans w wersji 3D. Ślinka mi cieknie jak oglądam te zwiastuny :)) Muzyka też zapowiada się nieźle, może być emocjonujący seans :]
OdpowiedzUsuńMocnych wrażeń zatem życzę! Muzyka mnie osobiście powala, w czasie filmu bardzo buduje emocje lub podkreśla piękno widoków z orbity, ale ta, którą słyszymy w ostatniej scenie przechodzącej w napisy końcowe to już mistrzostwo. Coś czuję, że chyba zafunduję sobie CD.
UsuńBez spoilerów. No i jestem po wyczekiwanym seansie. Coś fantastycznego! Wspaniały seans, wspaniałe efekty, mega emocje i ukłon dla twórców! Myślę że można stawiać Grawitację na tej samej półce co Avatara, a może nawet wyższej. Takiego trójwymiaru nie było i wątpię by szybko ktoś dorównał temu co stworzył Cauron. Resztę napisaliście, co tu pisać - technicznie arcydzieło! Fabularnie - nieźle, ale chyba nie powinno się oceniać akurat tego filmu przez ten pryzmat. Fantastyczne wrażenia jak już ktoś napisał tego jeszcze nie było i jak wielu widzę chyba nie poprzestanę na jednym obejrzeniu i koniec, chyba czeka mnie druga misja na ISS :)
UsuńWitam! Byłem dzisiaj na ostatniej przedpremierze w katowickim Heliosie. Nie będzie zdradzania fabuły więc jak ktoś nie widział to może czytać;)
OdpowiedzUsuńMinęły już ponad dwie godziny odkąd wróciłem z kosmosu (powaga!:) ) i wciąż nie mogę się otrząsnąć. Żona na mnie spojrzała kiedy trwały napisy końcowe - powiedziała z poruszeniem - Jacek... co to było?! a ja siedząc wmurowany w fotel odparłem by mnie o nic pytała bo muszę najpierw ochłonąć a więcej niż a i b wykrztusiłem po powrocie do domu. Żona całą drogę opowiadała o swoich wrażeniach - pozytywnych oczywiście. No cóż...
TO NAJLEPSZY SEANS JAKI PAMIĘTAM! Kino nie widziało takiego realizmu "kosmicznego", po prostu nie widziało. To rzeczywiście była wycieczka na orbitę! W uszach ciągle buzuje mi muzyka z ostatnich scen... Będąc kiedyś na "Avatarze" Camerona czułem wielki zachwyt i nadal cenię sobie ten film, ale po obejrzeniu "Grawitacji" myślę że to film mogący stać się jeszcze większym przełomem. Nie mam tu na myśli jako takiego 3D ale tego, że twórcy naprawdę starają się zrobić coś niesamowicie realistycznego i trzymają się faktów częściej niż dotąd przy takich efektach. Niewyobrażalny detal na wielu efektownych scenach, bohaterowie z ostro zarysowanymi charakterami, a sama Sandra Bullock chyba ma wielką szansę na Oscara w 2014 roku. W ogóle mam wrażenie, że "Grawitacja" będzie czołowym kandydatem do Oscarów. Powiedziałem żonie że chyba będę zmuszony wyżebrać u niej pozwolenie na powtórkę w kinie : D jeśli sama już nie będzie chciała to ja będę jeszcze chciał się tym filmem nacieszyć póki będzie to możliwe i tu dobrze, że dopiero wchodzi on do kin. Kolega do mnie dzwonił, że wybiera się po niedzieli to powiedziałem mu że wiele straci gdyby chciał zrezygnować (jeszcze nie kupował biletu). Film po prostu może być przełomowy... Ale jest wielki wielki "minus" bo cholercia on zbyt szybko mija :( Coś takiego można by oglądać i słuchać (muzyka idealnie dopasowana) całymi godzinami.
Dzięki za powyższą recenzję, bo ładnie oddaje mistrzostwo tego filmu... ja piszę chaotycznie bo jestem zszokowany realizmem obrazów i zachowania bohaterów, dźwięku, muzyki, no wszystkiego. Kto nie widział, powinien obowiązkowo się wybrać do kina nawet jeśli nie jest zainteresowany astro-tematyką.
Pozdrawiam innych czytelników i zachęcam do wybrania się na... orbitę. :)
Jacek
Dzięki za ten komentarz, na pewno nie jednego czytelnika może zmotywować!
UsuńWasza reakcja po filmie bez wątpienia była uzasadniona :-) Cieszę się, że podróż na orbitę się Wam spodobała, dobrze mieć świadomość że kino nadal potrafi zaskoczyć. Rzeczywiście do obejrzenia "Grawitacji" nie trzeba być pasjonatem astronomii czy astronautyki, takie obrazy połączone z nastrojową muzyką powinny się spodobać wszystkim, którzy potrafią docenić takie widoki.
Zgadzam się z Avatarem. Z całym szacunkiem dla pana Camerona, ale wg mnie Caurón postawił ze swoim zespołem poprzeczkę dla następców na jeszcze wyższym poziomie. Pozdrawiam!
***
Właśnie, przy okazji z mojej strony mała prośba do innych komentujących - jeśli zechcecie podzielić się swoją opinią po seansie do czego zachęcam, wspomnijcie jeśli możecie na początku wypowiedzi, czy w komentarzu będziecie zdradzać fabułę opisując jakieś sceny, aby osoby czytające tę dyskusję nie zepsuły sobie filmu znając ciąg i rozstrzygnięcie wydarzeń. Dzięki temu czytelnicy, którzy nie widzieli filmu a mają taki zamiar, będą mogli pominąć komentarz ze spoilerami.
Powiem krótko: Grawitacja w 3D rozwala system :):) Wróciłem z kina ale gdzieś po drodze zgubiłem szczękę która opadła już po kilku minutach filmu a potem była już tylko mocniej masakrowana na podłodze;D 10/10
OdpowiedzUsuńWróciłam z orbity. Widziałam Ziemię z przestrzeni kosmicznej, naprawiałam Hubble'a, oberwałam szczątkami satelity, poobijałam się o różne części ISS... i tak dalej i tak dalej. Doświadczyłam najpiękniejszej namiastki przestrzeni kosmicznej. Polecam tym którzy w kinie jeszcze nie byli, 3D wskazane jak najbardziej. No co tu pisać, genialny seans, piękna sceneria i świetna rola Sandry Bullock :)
OdpowiedzUsuńŚwietny film! Efekt 3D obrazuje realizm przestrzeni kosmicznej. Nigdy jeszcze takiego filmu nie widziałem!
OdpowiedzUsuńByłem wczoraj na wieczornym seansie i cóż mogę dodać do powyższych wypowiedzi? Może to że miałem przyjemność siedzieć w gronie strasznych gaduł którzy zakłócili mi chyba jedne z najważniejszych scen gdy cisza była wręcz konieczna. Myślałem że wyjdę, poproszę o zwrot pieniędzy albo przeniesienie na inny seans bo byłem zdrowo poirytowany. Nie chadzam do kina często ale jak już jestem to chciałbym cieszyć się filmem w spokoju, a nie odwracać się z ciągłymi prośbami o zaprzestanie rozmów do dzieciaków. Dziś mi już przeszło nieco, ale wczoraj pisząc tu komentarz musiałbym dużo tekstu wygwiazdkować ;)
OdpowiedzUsuńSam film oglądało mi się znakomicie, sceneria powala, muzyka buduje klimat, 8 punktów za całokształt wydaje się optymalne, ale wizualnie to rewelacja. Pewnie gdyby nie nieustanne gadanie towarzystwa seans byłby znacznie przyjemniejszy, może skuszę się na powtórkę z nadzieją że będzie spokojniej na sali:/
Byłem dopiero dzisiaj, ale bez wahania mogę powiedzieć że było warto. Scenariusz musiał być naciągnięty aby tyle akcji mogło zostać pokazane w zaledwie 90 minutach filmu i tutaj tak powiedzmy dałbym 6-7/10 (ale bywały już o wieleee bardziej nierealistyczne filmy) ale efekty, zdjęcia, sposób pracy kamery, ujęcia wielu scen z perspektywy oczu bohatera to już najwyższa klasa jakościowa. Grawitacja obejrzana w krakowskim IMAXIE. Szczerze zachęcam innych póki film jeszcze jest w kinach bo naprawdę warto pobyć w takim stylu na naszej bliskiej orbicie:) PS. Popcorniarzy trochę było na seansie, ale wielu widzów wyszło z popcornem po filmie... zapomnieli chyba go zjeść, tak ich wciągnęło :)
OdpowiedzUsuńWitam, pragnę napisać że byłem wczoraj na seansie (późno się wybrałem patrząc na datę premiery ale to nic:) i muszę przyznać że w kategorii "kosmicznych" filmów jest to dla mnie jedna z najlepszych pozycji. Oglądałem to w wersji 3D i choć na takie filmy chodzę BARDZO rzadko, to "Gravity" oglądane inaczej niż w 3D mija się z celem. Głębia i realizm obrazu w tym filmie to coś nieprawdopodobnego. Kino bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Poszedłem z nastawieniem ujrzenia wielkiego efektownego widowiska i takie efektowne widowisko ujrzałem. Bardzo mi się podobało:)
OdpowiedzUsuńAndrzej
Każdy ma jakieś marzenia. Jednym z moich jest być choć raz w kosmosie i ujrzeć naszą planetę. Ten film w "przyziemny" sposób mi to umożliwił ;) Nie raz wrócę do tego filmu
OdpowiedzUsuńWczoraj o 22.00 z nienacka zaszalałem i zrobiłem sobie niezaplanowaną powtórkę z rozrywki :D wogóle mega-dzięki za powiadomienie na fanpage o powrocie Grawitacji do IMAXów, nadało mi to kopniaka;) W październiku chciałem iść drugi raz, ale nie wyszło a teraz to wznowienie seansów jakby na zawołanie wręcz :) Wrażenia nokautujące jak za pierwszym razem, ale teraz mogłem bardziej poświęcić się obrazowi niż czytaniu napisów. Przeżycia w 3D jak na żadnym innym filmie w podobnej kategorii. Teraz czekamy na wydanie BluRaya 3D a potem na Oskary :D
OdpowiedzUsuńCiekaw jestem efektu na telewizorze, obawiam się jednak, że to nie będzie to samo. W tym filmie obraz i trójwymiar chyba tylko kino w pełni może oddać, no ale zobaczymy ;-)
UsuńOscary... Nominacje są moim zdaniem pewne. Czy wygrane? Być może. Gdybym miał prognozować wg własnego widzimisię: 1) za najlepszy film, 2) Caurón za reżyserię, 3) Lubezki za standardowo genialne zdjęcia, 4) za efekty wizualne, 5) może za muzykę, 6) za dźwięk. Ostatecznie czemu i nie dla Sandry, ale to mój "nieoficjalny" typ.
Niedawno na LAFCA posypały się nagrody w czterech kategoriach, myślę że to dopiero początek. Zwykle luźno podchodzę do Oscarów, ale tutaj życzę twórcom wszystkiego dobrego, bo jak dla mnie zasłużyli. Zaciągnąć mnie do kina więcej niż raz na ten sam film to sztuka... :-)
Brawo Hawk, stało się jak napisałeś :D Wszystkie sześć typów nominacji trafiłeś bezbłędnie a dodatkowo nagrodzili film czterema innymi. W sumie aż 10 nominacji! Uważam że te które wymieniłeś są w pełni uzasadnione. Też tu kibicuję. Ceremonia oscarowa 2 marca :D
UsuńEh, żebym w LOTTO tak szóstkę trafił jak te nominacje... ;-)
UsuńMyślę (i życzę ekipie filmu), że parę statuetek film zgarnie. Tych sześć, które podałem w powyższym komentarzu to moim zdaniem powinna być formalność, ale Akademia ma różne humory.
Ceremonię bym obejrzał, ale nie mam Canal+, no i u nas środek nocy gdy oni zaczynają. Pewnie poczytam na kolejny dzień, jak się to potoczyło. Jeszcze sporo czasu do 2 marca...
Jutro (dla Polski właściwie pojutrze) ceremonia Oscarów. Oglądamy i kibicujemy :D Może tak dyskusja LIVE tutaj? :D
OdpowiedzUsuńA była kiedykolwiek transmisja poza Canal+, online? Nawet jeśli, to nie wiem czy będę oglądać na żywo. Ale dyskutować sobie możecie (o ile ktoś tu planuje oglądać), wystarczy dostęp do C+ i kilka kaw na noc - bo z tego co widzę transmisja ruszy o 02:30 ;-)
UsuńNo ale kibicować oczywiście kibicuję!
Była transmisja, na oficjalnej stronie oscars.go.com więc wydaje mi się że dzisiaj też będzie stream. Emocje rosną choć co do Grawitacji jestem spokojny o te 4-5 statuetek :)
UsuńRozumiem, dzięki. Mimo to chyba poprzestanę na odczytaniu doniesień po fakcie;-) Myślę, że to może być nawet 6-7 statuetek, ostatecznie postawiłbym na wygraną w kategoriach reżyseria, zdjęcia, muzyka, dźwięk, montaż dźwięku, efekty specjalne. O ile nie będzie totalnego zaskoczenia.
UsuńHiphip hura! Grawitacja nokautuje - 7 Oscarów! :):):) W tym dla Cuarona za reżyserię, fantastycznie że go docenili.
OdpowiedzUsuń- najlepsza reżyseria
- najlepsze zdjęcia
- najlepszy montaż
- najlepszy dźwięk
- najlepszy montaż dźwięku
- najlepsze efekty specjalne
- najlepsza muzyka oryginalna
Brawissimo! :)
To była formalność, należało im się. A Cuaron dostał nawet dwie statuetki - bo reżyseria to jedno, ale za montaż też on sam odpowiadał :)
Usuńhttp://s.v3.tvp.pl/images/7/7/6/uid_776907190e337ec5af75be1689e6660c1393829541917_width_433_play_0_pos_3_gs_0.jpg
No tak, bez najmniejszego zaskoczenia, tak jak przewidywaliśmy tutaj. Brawo Cuarón, brawo Lubezki, brawo Price, brawo ekipo filmu - zasłużyliście jak nikt inny!
UsuńObejrzałem ostatnio Grawitację premierowo graną w telewizji i muszę niestety dodać, że w porównaniu z wrażeniami na sali kinowej film wiele IMHO traci. Cieszę się, że znalazłem się w gronie szczęśliwców którzy mogli zobaczyć to dzieło w kinie:)
OdpowiedzUsuńNiesłychane, nawet nie wiedziałem, że była telewizyjna premiera na Wielkanoc, może dlatego, że prawie w ogóle nie oglądam telewizji. Fakt, ciężko tu porównywać wrażenia, zwłaszcza dla kogoś kto nie widział w kinie. Potem słyszysz, że film nudny, albo nie rozumiem za co te wszystkie nagrody...
Usuń